Tekst powstał w ramach inicjatywy Strefa Rozmów.
Wychodzę z założenia, że nad każdą książką powinno się pochylić kilka osób, żeby to był naprawdę wartościowy i spójny tekst.
Bajkochłonka: Najpierw zaczęła Pani redagować czy pisać książki dla dzieci?
Anna Włodarkiewicz: Pisałam po troszku już w szkole podstawowej, więc można by uznać, że pierwsze było pisanie, z tym że to były takie wprawki, próbki, z których niewiele wynikało. Z pewnością praca redakcyjna wyprzedziła o kilka lat moją pierwszą wydaną książkę dla dzieci.
Bajkochłonka: Czy redaguje Pani także własne książki?
Anna Włodarkiewicz: Staram się oddawać czyste, sprawdzone teksty, które dobrze brzmią dla mojego ucha, ale jako autorka zatracam obiektywizm i… nie widzę błędów, więc pomoc innego redaktora oraz korektora jest niezbędna. Wychodzę z założenia, że nad każdą książką powinno się pochylić kilka osób, żeby to był naprawdę wartościowy i spójny tekst.
Bajkochłonka: Pani przygoda z pisaniem, według portalu Lubimy Czytać, rozpoczęła się od serii z Tolą. Czy to były pierwsze bajki, które Pani napisała, czy może było coś wcześniej?
Anna Włodarkiewicz: Jak już wspomniałam, bardzo wcześnie marzyłam o pisaniu książek. Kilka pierwszych bajek napisałam, gdy miałam… 8 lub 9 lat, ale pierwszą wydaną opowieścią była właśnie ta o Toli. Jednocześnie ukazały się dwie części: „Wiosna Toli” i „Lato Toli”. Był maj, 2018 roku.
W przygodach Toli można odnaleźć sporo odniesień do naszego życia.
Bajkochłonka: Czy postać Toli była na kimś wzorowana?
Anna Włodarkiewicz: Stworzyłam ją dla (i trochę na wzór) mojej córeczki, która zaczynała wtedy przygodę z przedszkolem. W naszym domu było już sporo książek, ale na rynku brakowało mi kolejnych tytułów opowiadających codzienne historie dzieci, a takie właśnie opowieści cieszyły się u nas największym powodzeniem. W kółko czytaliśmy „Jabłonkę Eli”, „Lato Stiny” i „Dzieci z Bullerbyn”. W przygodach Toli można odnaleźć sporo odniesień do naszego życia. Są tu potrawy, które często pojawiały się na naszym stole, nasze żarty, powiedzonka czy przedmioty, jak choćby foremka w kształcie dinozaura czy strażacka czerwona hulajnoga.
Bajkochłonka: Przez kilka lat pisała Pani tylko o Toli, dopiero w 2022 roku ukazał się ,,Świąteczny kalendarz Gabrysi”, czy to dlatego, że potrzebowała Pani zmiany?
Anna Włodarkiewicz: W pewnym momencie poczułam, że potrzebuję opowiedzieć historię kogoś ciut starszego, kto przeżywa emocje innego rodzaju. Moja córka kończyła przedszkole i szykowała się do szkoły, więc ta tematyka była mi wówczas bardzo bliska. Gabrysia powstała po części z moich wspomnień. Jako dziecko bardzo celebrowałam czas Świąt. Miałam sporo takich własnych zwyczajów, które porządkowały mi świąteczne dni. Zapragnęłam o tym napisać. Tak więc na moment zostawiłam historie dla młodszych dzieci, choć wcale ich nie porzuciłam, jak widać po ostatnich tytułach.
Bajkochłonka: No właśnie, rok 2023 zdecydowanie należy do wydawnictwa Świetlik. W jego ramach ukazały się w ostatnich miesiącach aż trzy Pani książki: ,,Misiu, wróć”, ,,Chatka w sercu lasu” oraz ,,Elf z choinki”. Która została napisana jako pierwsza?
Anna Włodarkiewicz: Pierwsza powstała „Chatka w sercu lasu”. Zaczęłam ją pisać mniej więcej w tym samym czasie co „Świąteczny kalendarz Gabrysi”, ale o możliwość jej wydania musiałam trochę dłużej powalczyć. Bardzo się cieszę, że znalazłam się w gronie autorów zaproszonych do współpracy ze Świetlikiem. Z początku rozmawialiśmy tylko o wydaniu „Misiu, wróć” oraz „Chatki…”, potem zrodził się pomysł na książkę o kolejnej ożywionej magicznie zabawce. I tak powstał „Elf z choinki”.
Gdy zaczynałam pisać o Gai (chwilę przed pandemią), edukacja domowa nie była w Polsce tak popularna jak obecnie.
Bajkochłonka: ,,Chatka w sercu lasu” traktuje o edukacji domowej. Czy to temat, który jest Pani dobrze znany?
Anna Włodarkiewicz: Gdy zaczynałam pisać o Gai (chwilę przed pandemią), edukacja domowa nie była w Polsce tak popularna jak obecnie. Ja też nie miałam żadnych doświadczeń z tą formą nauczania, choć pod wieloma względami wydawała mi się atrakcyjna. Pewnego dnia przeczytałam wywiad z dziewczynką, która mieszka z rodzicami w sercu puszczy i uczy się w takiej właśnie leśnej, domowej szkole. To wydało mi się niezwykłe, wyjątkowe, bardzo inspirujące. Zapragnęłam napisać o siedmiolatce, która zaczyna szkołę z dala od rówieśników za to blisko natury. Zastanawiałam się, co lubiłaby w swojej codzienności, a co stanowiłoby dla niej trudność.
Bajkochłonka: ,,Chatka w sercu lasu” to pierwszy tom przygód Gai. Kiedy możemy spodziewać się kontynuacji? Jakie przygody czekają Gaję w kolejnych częściach?
Anna Włodarkiewicz: Druga część serii ukaże się w marcu i będzie to zapis wiosennych przygód Gai i jej rodziców. Tematem wiodącym będzie śledztwo, o którym była mowa pod koniec pierwszego tomu. Gaja będzie zgłębiać tajemnice położonej nieopodal opuszczonej wsi. Pojawią się nowe postaci i wokół Gajówki zrobi się troszkę bardziej gwarno. Ale będzie też sporo znanych już czytelnikom bohaterów i tematów. Będziemy towarzyszyć w pracy mamie i tacie Gai, znów zerkniemy do zeszytów Gai, poznamy nowe rodzinne przepisy, przeczytamy następne numery gazetki „Głos Lasu”, a przede wszystkim na nowo zanurzymy się w leśnej gęstwinie. Czy powstanie część trzecia „Gai z Gajówki”, czas pokaże. Ja trzymam kciuki!
Bajkochłonka: Ja także mam nadzieję na kontynuację! ,,Misiu, wróć” opowiada z kolei o zagubionym pluszaku, który próbuje znaleźć drogę do domu. Czy jest Pani jedną z tych osób, które wierzą, że małe pluszowe misie ożywają, kiedy nikt na nie nie patrzy?
Anna Włodarkiewicz: Zdecydowanie jestem jedną z tych osób, które miały w dzieciństwie dużo misiów i bardzo troskliwie się nimi zajmowały. Mówiący, żywy miś to jedno z marzeń, które nie miały szansy się ziścić 😉
Miałam kilka ukochanych misiów, w tym jednego Fikołka, nazwanego na cześć bohatera książki Josefa C. Grunda.
Bajkochłonka: Pamięta Pani swoją ulubioną przytulankę z dzieciństwa? Jaka ona była?
Anna Włodarkiewicz: Miałam kilka ukochanych misiów, w tym jednego Fikołka, nazwanego na cześć bohatera książki Josefa C. Grunda. To był taki mały niebieski miś z tęczowym brzuszkiem.
Bajkochłonka: ,,Elf z choinki” to świąteczna, bardzo ciepła opowiastka o współpracy, nadziei i wielkich możliwościach, jakie daje działanie w grupie. A jak wygląda Pani świąteczna choinka? Co się na niej znajduje?
Anna Włodarkiewicz: Na naszej rodzinnej choince wiszą bombki, które zbieramy od lat, wiele z nich mogłoby pewnie opowiedzieć ciekawe historie, gdyby miały szanse przemówić. Jedną z najstarszych ozdób jest różowa świnka z wydmuszki, którą zrobiłam w dzieciństwie. Tak, taka sama jak ta, która występuje w „Elfie z choinki”. Mamy też podobne do bohaterów z tej opowieści: ciuchcię, renifera i włóczkowe myszki oraz wiele, wiele innych zabawek i ozdób. Ubieranie choinki to w naszym domu wyjątkowe, rodzinne chwile.
Bajkochłonka: Czy ma Pani ulubione wspomnienie z czasów Świąt, gdy była Pani dzieckiem?
Anna Włodarkiewicz: Ja w ogóle bardzo miło wspominam swoje rodzinne święta. Cały grudzień był dla mnie wyjątkowym czasem. Zawsze miałam wymyśloną jakąś specjalną historię, która toczyła się po trochu przez cały miesiąc i miała swoją kulminację w wigilię. To były historie snute wokół moich ulubionych bombek. Najpiękniej wspominam święta, na które dostałam wrotki. Miałam wtedy 4 lata. Jeździłam na nich po domu aż do wiosny.
Bajkochłonka: Jaką książkę najczęściej wtedy Pani czytała?
Anna Włodarkiewicz: W dzieciństwie miałam wiele ukochanych książek, do których często wracałam. Wśród tych naj, naj, naj z pewnością były „Pippi Pończoszanka”, „Czarnoksiężnik z krainy Oz” i „Mała księżniczka”.
Bajkochłonka: Czytałam, że mieszkała Pani we Włoszech i Hiszpanii. Czym różni się codzienne życie tutaj, od tego przy wybrzeżu Morza Śródziemnego?
Anna Włodarkiewicz: Mieszkałam w Neapolu i w Grenadzie i w każdym z tych miejsc czułam się inaczej. We Włoszech mój czas był wypełniony nauką i pracą, dużo się działo, poznawałam wiele ludzi z różnych stron świata. W Grenadzie było ciszej, spokojniej, bardziej refleksyjnie. Po pracy miałam dużo czasu dla siebie: na lekturę i obmyślanie własnych książek. Coś jednak łączyło te dwa miejsca, i było to słońce. Ładujące baterie słońce dostępne właściwie codziennie, przez cały rok. Tego mi w Polsce brakuje, choć ostatecznie to tutaj czuję się najlepiej.
Bajkochłonka: Ma Pani jakieś piękne książki zachowane na pamiątkę z tamtych krajów?
Anna Włodarkiewicz: Z Neapolu przywiozłam kilka książek wyszperanych na ulicznych straganikach, a z Hiszpanii – książkowy prezent od pisarza, którego tam poznałam.
Wyszukiwanie nowych celów na mapie jest dla mnie bardzo ekscytujące i to zwykle ja się tym zajmuję.
Bajkochłonka: Czy jest Pani typem podróżnika?
Anna Włodarkiewicz: Często czuję głód podróży, zwłaszcza gdy już jakiś czas nie ruszamy się z domu. Wyszukiwanie nowych celów na mapie jest dla mnie bardzo ekscytujące i to zwykle ja się tym zajmuję. Jest tyle pięknych miejsc w Polsce i za granicą, które chciałabym poznać. Lubię długie wyprawy, podczas których przenosimy się z miejsca do miejsca, zwiedzamy miasta i miasteczka, podziwiamy przyrodę. Bardzo cenię sobie również wyprawy pod namiot. Uwielbiam wędrować po górach. Odpoczywam tam zdecydowanie łatwiej niż w mieście. Ale po długiej wyprawie lubię wracać do domu i po prostu w nim być, zaszyć się na jakiś czas z uczuciem spełnionej domatorki.
Bajkochłonka: Jakie kraje udało się już Pani odwiedzić?
Anna Włodarkiewicz: Najdalej byłam w Indonezji, na wyspie Komodo. Dotarliśmy tam z mężem podczas naszej podróży poślubnej. Płynęliśmy dwa dni statkiem z innej indonezyjskiej wyspy. Nie mieliśmy wynajętej kajuty – spaliśmy na pokładzie, i to były wyjątkowe chwile. W Azji zwiedziliśmy też Tajlandię, Kambodżę, Sri Lankę i Wietnam. Marzy mi się Japonia, o której na razie tylko czytam. Od kilku lat zwiedzamy też rodzinnie Europę. Ostatnio krążyliśmy po krajach alpejskich. Najmilej w pamięci zapisał mi się Tyrol, szwajcarskie doliny i Chamonix.
Bajkochłonka: Czy możemy się spodziewać jakichś przewodników?
Anna Włodarkiewicz: Do pisania przewodników nigdy mnie nie ciągnęło. A co do powieści… mam wrażenie, że nie poznałam tych krajów na tyle, by móc umiejscowić w nich akcję książki. Nie zamykam jednak tych drzwi. Nigdy nie wiadomo, dokąd zawiedzie mnie inspiracja.
Bajkochłonka: A czy może Pani zdradzić jakich książek możemy się spodziewać w 2024 roku Pani autorstwa?
Anna Włodarkiewicz: W marcu ukaże się druga część Gai i mam nadzieję, że nie będzie to ostatnie spotkanie z rodziną Wicherków. A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to jesienią pojawi się pierwsza część mojej najnowszej serii, która zdecydowanie różni się od wszystkiego, co wydałam do tej pory, ale na razie nic więcej nie mogę powiedzieć ☺
Chyba mało kto wie, że… mam uprawnienia do pilotowania wycieczek.
Bajkochłonka: Czekamy zatem cierpliwie! Czego nie wiedzą o Pani czytelnicy i nie dowiedzieliby się, gdyby nie to pytanie?
Anna Włodarkiewicz: Chyba mało kto wie, że… mam uprawnienia do pilotowania wycieczek. Zdałam egzamin na ostatnim roku studiów. Myślałam o pracy w charakterze rezydentki w Hiszpanii lub we Włoszech. Ostatecznie zdecydowałam się jednak na pracę w wydawnictwie, czego nie żałuję, bo dzięki temu spełniłam swoje marzenia z dzieciństwa.
Zdjęcia wykonała Aga Bilska
Moje recenzje książek Anny Włodarkiewicz:
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Sprawdź najnowsze recenzje, tutaj: bajkochlonka.pl