Maria Strzelecka, czyli o potrzebie pisania z miłości – wywiad Strefa Rozmów

Tekst powstał w ramach inicjatywy Strefa Rozmów

Bajkochłonka: Pani Mario, czy pamięta Pani swoje ulubione książki z dzieciństwa? Co Pani kiedyś czytała?

Maria Strzelecka: Tak, oczywiście, że pamiętam. Bardzo dużo czytałam, ale wyłącznie to, co mnie interesowało, do lektur szkolnych nie miałam serca. Czytałam wszystkie książki, gdzie bohaterami/bohaterkami były zwierzęta, czyli głównie Curwooda i Londona. W bibliotece w podstawówce pani odkładała je dla mnie, a ja czytałam je od nowa i od nowa.

Bajkochłonka: Jednym z głównych wątków ostatniej książki „Hajda. Beskid bez kitu”, której akcja rozgrywa się w 1947 roku i opowiada o wysiedleniach w ramach akcji ,,Wisła”,  jest pies. Jak to było z tymi psami, rzeczywiście w tych czasach były one niewskazane na wsiach?

Maria Strzelecka: Tak, zawsze podczas ludzkich wojen ofiarami stają się również zwierzęta. Głównie konie, które kiedyś służyły ludziom jako zwierzęta juczne i środek transportu ginęły na wojnie tak samo jak ich jeźdźcy, kiedy brakowało jedzenia konie zjadano. Zwierzęta gospodarskie w ciężkich powojennych czasach traktowane były jako cenny łup, więc często kradziono je z gospodarstw.

Psy natomiast były przeszkodą ponieważ pilnowały dobytku i często ostrzegały szczekaniem i udaremniały tym samym kradzieże. Nie można powiedzieć, że były niewskazane – były przeszkodą dla bandytów i obrońcami dla gospodarzy. Niestety często padały ofiarą tych pierwszych. W czasie wysiedleń akcji „Wisła” Wojsko Polskie nie pozwoliło na zabranie ze sobą psów ani kotów, jedynie konie, krowy, kozy i pozostałe zwierzęta gospodarskie mogły opuścić zagrody razem ze swoimi ludźmi.

Po trzecie, jestem psim człowiekiem, kocham psy, żyję z nimi pod jednym dachem, mam wrażenie że dobrze się rozumiemy, od dawna chciałam wymyślić psiego bohatera.

Bajkochłonka: Przyznam, że zawsze bardzo się wzruszam, kiedy w historii pojawia się pies – szczególnie, gdy jest on w opałach. Dlaczego zdecydowała Pani pokreślić jego rolę w książce tak mocno, że nawet jej tytuł nawiązuje do imienia psiego bohatera?

Maria Strzelecka: Po pierwsze dlatego, że uważam psie losy za godne upamiętnienia w kontekście Akcji „Wisła”.

Po drugie, wydarzenia te były na tyle dramatyczne, że pokazane z punktu widzenia psa, mogą zyskać dla dzieci bardziej zrozumiały emocjonalnie wymiar. Chciałam uniknąć patosu oraz oceniania, do którego my ludzie jesteśmy tak bardzo przywiązani. Pies nie ocenia, on obserwuje i odczuwa.

Po trzecie, jestem psim człowiekiem, kocham psy, żyję z nimi pod jednym dachem, mam wrażenie że dobrze się rozumiemy, od dawna chciałam wymyślić psiego bohatera.

Nie chciałam jednak fundować dzieciom tego, co mi zafundowała książka „O psie który jeździł koleją”, czyli kilku przepłakanych tygodni. Nie ma tam tak dramatycznych opisów i zdarzeń, proszę się nie martwić.

Kiedy ktoś jest otwarty na spotkania z innymi gatunkami to spotka je wszędzie, również w zatłoczonym centrum miasta, ale z pewnością w Beskidzie jest to prostsze.

Bajkochłonka: Zwierzęta ogólnie pełnią znaczące role w serii ,,Beskid bez kitu”. Ich ścieżki zawsze w pewnym momencie przecinają się z ludzkimi bohaterami. Tak wygląda życie w Beskidzie Niskim, czy może tak jest wszędzie?

Maria Strzelecka: W Beskidzie łatwiej o spotkanie zwierząt nieudomowionych, żyjących na wolności, specjalnie nie mówię „dzikich” bo to słowo ma pejoratywny wydźwięk . Jest to wspaniała kraina wilków, jeleni, niedźwiedzi i rysi, jeżeli patrzeć na tych największych, ale też bobrów, borsuków, żmij, kumaków, orlików, kruków, nadobnic alpejskich, lisów… mogłabym tak wymieniać długo.

Wystarczy posiedzieć cicho w lesie lub na łące i w końcu ktoś się pojawi. Kiedy ktoś jest otwarty na spotkania z innymi gatunkami to spotka je wszędzie, również w zatłoczonym centrum miasta, ale z pewnością w Beskidzie jest to prostsze.

Bajkochłonka: W cyklu mieliśmy więc już lato, zimę i wiosnę. Będzie część o jesieni?

Maria Strzelecka: W pierwszej części „Beskidu bez kitu” jest część letnia z lat 60-tych oraz współczesna opowieść jesienna. Wydaje mi się, że już skończyłam tę 4-sezonową i dziejącą się w różnych latach opowieść.

Potrzeba bierze się z miłości, po prostu kocham to miejsce, ono bardzo dużo mi daje i to jest mój sposób na odwdzięczenie się.

Bajkochłonka: To wielka szkoda, że kontynuacja nie jest planowana. Ta opowieść została mocno osadzona w Beskidzie Niskim. Skąd w Pani taka potrzeba tworzenia o tym miejscu?

Maria Strzelecka: Potrzeba bierze się z miłości, po prostu kocham to miejsce, ono bardzo dużo mi daje i to jest mój sposób na odwdzięczenie się.

Bajkochłonka: ,,Beskid bez kitu” był Pani pracą doktorską na Akademii Sztuk Pięknych. Jak długo powstawał i co zainspirowało Panią do jego stworzenia?

Maria Strzelecka: Powstawał przez dwa lata. Od dawna chciałam opowiedzieć taka historię. Jestem mamą i chciałam opowiedzieć o tym miejscu własnym dzieciom, ale też innym, które potem staną się dorosłymi i może zostanie w nich choć część uważności i szacunku do przyrody oraz historii tego miejsca, właśnie dzięki takiej książce przeczytanej w młodości.

Doktorat to dobry moment, aby zatrzymać się i wczuć we własne potrzeby i zrobić coś na 100% tak jak się uważa, że powinno być zrobione.

Bajkochłonka: Napisała Pani także książkę o ,,Nikiforze”. W zasadzie każda stworzona przez Panią pozycja albo otrzymała nagrodę Książki roku IBBY, albo Nagrodę im. Ferdynanda Wspaniałego dla najlepszej książki dziecięcej, albo została nominowana do jakiegoś znaczącego wyróżnienia. W jaki sposób pisać książki, żeby robiły tak duże wrażenie na czytelnikach?

Maria Strzelecka: Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, ponieważ nie robię tego z „premedytacją”. Myślę, że tak jak we wszystkim – ważna jest szczerość i wierność sobie.

Jestem tym co aktualnie robię, a pracować bardzo lubię.

Bajkochłonka: Kim czuje się Pani bardziej – pisarką, artystką, wykładowczynią, a może aktorką albo wokalistką?

Maria Strzelecka: Nie jestem w stanie zdefiniować mojego istnienia żadnym z wymienionych zawodów. Jestem tym co aktualnie robię, a pracować bardzo lubię. Zapalam się do każdego projektu, który rezonuje z moimi przekonaniami.

Bajkochłonka: Czytałam, że śpiewała Pani kiedyś w punkowej kapeli. O czym śpiewa się w takiej kapeli? Co manifestuje się światu?

Maria Strzelecka: Ruch punkowy oraz jego stylistyka wypływa z określonego podejścia do świata, a w punkowych zespołach śpiewa się całe szczęście o czym się chce. W tekstach jest dużo treści antyfaszystowskich, proekologicznych, prozwierzęcych, społecznych, które zgadzają się z moim światopoglądem.

Bajkochłonka: Jak nazywał się Pani zespół?

Maria Strzelecka: Było ich kilka: Up Yours, White Rabbit; potem dołączyłam do istniejących wcześniej zespołów: Starzy Singers, Starzy Sida, Jezus Chytrus Oi!

Bajkochłonka: Czy pisanie książek dla dzieci to teraz Pani główne zajęcie? Jakich pozycji możemy się spodziewać na przestrzeni kolejnych miesięcy?

Maria Strzelecka: Robię wiele rzeczy jednocześnie, ale pisanie i ilustrowanie książek są najbardziej praco i czasochłonnymi z nich, więc można uznać je przez przewagę czasową za główne zajęcie. A planów nie będę już chyba nigdy zdradzać, mogę powiedzieć jedynie, że nie będzie to kolejna książka „Beskid bez kitu”.

Chodzę z psem do lasu, czytam książki, czytam książki i czytam książki.

Bajkochłonka: Co robi Pani, kiedy ma czas tylko dla siebie?

Maria Strzelecka: Chodzę z psem do lasu, czytam książki, czytam książki i czytam książki.

Bajkochłonka: Czego czytelnicy nie wiedzą o Marii Strzeleckiej i nie dowiedzieliby się, gdyby nie to pytanie?

Maria Strzelecka: Okej, dawno nie wypełniałam „złotych myśli”, ostatnio w podstawówce.

Chciałabym mieć kilka żyć, aby zdążyć zrobić to, na co nie mam czasu, być (nie użyję samych feminatywów bo jest mi obojętne czy w tych pozostałych życiach będę kobietą czy mężczyzną) cieślą, rzeźbiarką, traperem, tkaczką, maszerem psich zaprzęgów. Himalaistką, dużo tego.

Bajkochłonka: Bardzo dziękuję za rozmowę!

Za udostępnienie zdjęć dziękuję pani Kaśce Jabłońskiej.

Moje recenzje książek Marii Strzeleckiej:

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Sprawdź najnowsze recenzje, tutaj: bajkochlonka.pl

Poprzedni wpis
Blue. Jaki kolor ma smutek? – recenzja książki dla dzieci
Następny wpis
Projekt dziecięcego pokoju, czyli co jest po drugiej stronie szafy
Tags: autorka, Beskid bez kitu, Beskid Niski, blog książkowy, dla tych którzy kochają książki, ilustracje, ilustrator, ilustratorka, książki dla dzieci, literatura dziecięca, Maria Strzelecka, rozmowa o książkach, rozmowa z autorem, Strefa Rozmów, wywiad z autorką

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.

Moja autorska książka

Pisz recenzje z Bajkochłonką!

Moja autorska książka

Pisz recenzje z Bajkochłonką!

O BAJKOCHŁONCE

Julita Pasikowska-Klica

Moja miłość do książek zrodziła się zanim jeszcze nauczyłam się czytać. Zapach świeżego druku
i szeleszczące kartki pełne przygód były dla mnie tajemnicą, którą chciałam jak najszybciej odkryć.

Na co dzień sięgam po różne tytuły, ale to właśnie bajki mają w mojej biblioteczce miejsce szczególne.

Możesz dowiedzieć się więcej klikając w zakładkę o mnie!

Zapisz się do newslettera Bajkochłonki!

Moja autorska książka

Pisz recenzje z Bajkochłonką!

Losowa recenzja