Tekst powstał w ramach inicjatywy Strefa Rozmów.
Zdjęcia: Marek Kępiński
Bajkochłonka: Spotykamy się dzisiaj popołudniu, a Pani wcześniej zdążyła już wziąć udział w grze miejskiej z Emi i być na marszu w Warszawie. Czy lubi Pani być w ciągłym ruchu?
Agnieszka Mielech: To jest trudne pytanie. Na pewno czasem wolałabym – jak to się mówi – leżeć i pachnieć. Ale mam przed sobą wizję czwartego kwartału, który na rynku książki oraz we wszystkich biznesach związanych z produktami dla dzieci, jest bardzo szczególny.
Natomiast istotnie dużo się dzieje dlatego, że łączę pisanie z pracą zawodową. Na co dzień zajmuję się marketingiem filmowym. Podejmuję też inne projekty z pogranicza filmu i książki. I do tego oczywiście jeszcze piszę książki.
W tym roku Emi i Tajny Klub Superdziewczyn odchodzą dziesiąte urodziny. Jest to okrągła i bardzo wymagająca rocznica. Od zeszłego roku prowadzę też oficjalny sklep internetowy Tajnego Klubu Superdziewczyn. Bardzo dużo aktywności!
Bajkochłonka: Czyli Emi stała się w pewnym momencie marką?
Agnieszka Mielech: Tak, i staram się, żeby jej sklep internetowy dobrze funkcjonował, bo trzeba mieć naprawdę rozwinięte kompetencje z dziedziny marketingu digitalowego, np. social mediów, aby skutecznie docierać do odbiorców.
Na bieżąco organizuję też spotkania autorskie, więc powiem szczerze, że rzeczywiście można odnieść takie wrażenie, że jestem strasznie zajęta. I coś na deser – moje dziecko zdaje maturę.
Bajkochłonka: Basia, tak?
Agnieszka Mielech: Basia zdaje maturę i wybiera się na studia poza Polskę. Jest stypendystką jednego z warszawskich liceów anglojęzycznych. Pomagam jej w różnych dziedzinach, przynajmniej w takim zakresie logistyczno-organizacyjnym. Ten rok jest akurat bardzo specyficzny.
Prowadzę także intensywne działania związane ze sprzedażą praw Emi za granicę. Mamy bardzo dobrą sprzedaż na Ukrainie, mimo tego, że cały czas trwa tam stan wojny.
(…) Książki o Emi mogą więc stanowić dla czytelników rzeczywiście swego rodzaju antidotum na trudne czasy.
Bajkochłonka: Może właśnie dlatego dzieci sięgają tam częściej po książki, poszukując bezpiecznych treści.
Agnieszka Mielech: Nie wykluczam tego, bo rzeczywiście treści w EMI są bardzo optymistyczne. Cała seria jest zabawna. Ostatnio właśnie we Wrocławiu miałam okazję się o tym przekonać. Zostałam zaproszona do XII Filii Biblioteki Publicznej we Wrocławiu, która mieści się w fenomenalnych wnętrzach na Dworcu Głównym. Jest to chyba jedna z piękniejszych bibliotek w takich historycznych, zaadaptowanych wnętrzach, jaką udało mi się odwiedzić.
Spotkałam tam wiele osób z Ukrainy, ponieważ gra była zorganizowana w języku polskim i ukraińskim właśnie z tego powodu, że społeczność ukraińska zamieszkująca Wrocław, bardzo chętnie i bardzo często odwiedza tę bibliotekę.
Nazywałam ją grą miejską, ale tak naprawdę była to gra mobilna, która po prostu rozgrywała się we wnętrzach biblioteki. To było coś nieprawdopodobnego. Dziewczyny opracowały grę samodzielnie w aplikacji, która jest specjalnie dedykowana do tworzenia gier mobilnych. Cała fabuła była oparta z jednej strony o serię EMI, a z drugiej strony o historię polskich miast. To było naprawdę bardzo fajne.
Spotkałam kilka rodzin z Ukrainy. Była też pewna pani, której koleżanka pozostająca w Ukrainie poprosiła, aby zdobyła autograf dla jej córki. Pokazywała mi zdjęcie jak ta dziewczynka czyta jeden z tomów Emi w schronie. To było bardzo wzruszające i jednocześnie podnoszące na duchu.
Książki o Emi mogą więc stanowić dla czytelników rzeczywiście swego rodzaju antidotum na trudne czasy. W trakcie pandemii odnotowaliśmy ogromne zainteresowanie serią. Wraz z Joasią Pach-Żbikowską aktorką, która jest głosem Emi w serii audiobooków, zorganizowałyśmy cotygodniowe czytanie EMI. To były przezabawne spotkania dla fanów prowadzone na Instagramie. Trwały prawie rok. Poza czytaniem organizowałyśmy konkursy, przebieranki i w efekcie bardzo zżyłyśmy się z naszą klubową społecznością.
Z pewnością czytelniczki i rodzice oczekiwali w tamtym niepewnym dla wszystkich momencie pozytywnych doświadczeń. Fajnego i zabawnego przekazu dającego dobrą energię.
Bajkochłonka: Moim zdaniem Emi oferuje pewien rodzaj poczucia bezpieczeństwa. Czytelnik po prostu wie, że mimo rozmaitych elementów dramaturgicznych, wszystko i tak dobrze się skończy. Wydaje mi się, że jest to bardzo ważne dla młodych ludzi.
Agnieszka Mielech: Takie mam właśnie wrażenie, że ta pozytywna energia jest fajnie przyjmowana przez odbiorców. Chociaż zauważam, że nasz odbiorca na przestrzeni tych 10 lat zdecydowanie przeszedł gigantyczną ewolucję.
Bajkochłonka: Pierwszy tom ukazał się w listopadzie 2013 roku, prawda?
Agnieszka Mielech: Wydaje mi się, że to był albo 6 albo 8 listopada. Premiera przeszła bez echa, bo bardzo się z nim spieszyliśmy. Dziesięć lat temu myśląc o odbiorcach serii, miałam przed oczami oczywiście tylko dziewczynki – w tamtych czasach ta seria była wyłącznie im dedykowana. Chciałam docierać do dziewczynek od drugiej do szóstej klasy szkoły podstawowej i ten cel został zrealizowany.
W tej chwili mam już absolutne przekonanie, że dziewczyny w szóstej klasie mogą czytać Emi, ale są to czytelniczki sentymentalne, które rosły wraz z Emi. Grupa odbiorców uległa wielkim przeobrażeniom. Seria trafia do młodszego odbiorcy, często też do chłopców.
Bajkochłonka: Czy to znaczy, że dzieci zaczęły trochę szybciej dorastać?
Agnieszka Mielech: Zdecydowanie, wcześniej też sięgają po globalne fenomeny, zarówno w zakresie serii filmowych jak i książkowych. Interesują się literaturą fantasy i mangą, i co jest dość naturalne, szybciej dorastają.
Właśnie we Wrocławiu rozmawiałam z dziewczynką z szóstej klasy, która wygrała konkurs prowadzony przez bibliotekę. Zadałam jej pytanie o ulubione lektury. Jej odpowiedź wcale mnie nie zaskoczyła – mówiła o cyklu ,,Rodzina Monet”, który jest ogromnie popularny także w młodszej grupie wiekowej.
Staram się być na bieżąco z literaturą, którą czytają moje fanki, więc przyznam, że jestem w trakcie drugiego tomu. Uważam jednak, że to lektura dla osób znacznie dojrzalszych, niż czytelniczki Emi. Globalne czy ogólnopolskie fenomeny mają dużą siłę przeciągania – czy tego chcemy, czy nie – dziewczyny będą się tym interesować.
Książkami interesowałam się od dziecka. Właściwie można powiedzieć, że książki mnie współwychowywały.
Bajkochłonka: Bardzo podziwiam sposób, w jaki Pani mówi i w jaki w ogóle patrzy na książki. Przez to, że jest Pani marketingowcem, to nawet sposób w jaki poddaje je analizie – jest zupełnie inny od tego, który mają inni piszący autorzy. Czy kiedy zaczynała Pani pisać o EMI, przygotowała badanie rynku? Czy sprawdziła Pani co się czyta, co jest na topie, jakie elementy umieścić w książce, żeby zachęcić do niej młodych ludzi?
Agnieszka Mielech: Odkryła pani moją technikę, to prawda. Przygotowałam się do pisania z dużą uwagą. Moje pierwsze studia to jest polonistyka więc kompetencje językowe i literaturoznawcze mam dość rozwinięte. Książkami interesowałam się od dziecka. Właściwie można powiedzieć, że książki mnie współwychowywały.
Wychowałam się na Białostocczyźnie, a do szóstego roku życia mieszkałam na wsi, pod Białymstokiem. Pochodziłam z rodziny wielodzietnej a w tamtych czasach było to zupełnie czymś innym niż współcześnie. Dostępność różnego rodzaju atrakcji, rozrywek czy wyjazdów, była dość ograniczona. Moim głównym miejscem poszukiwania rozrywki była więc biblioteka na wsi.
Bajkochłonka: Jaką książkę zapamiętała z tamtąd Pani najbardziej?
Agnieszka Mielech: Oczywiście ,,Ania z Zielonego Wzgórza”. Ale też lektury Zbigniewa Nienackiego, Edmunda Niziurskego, jednak ,,Ania z Zielonego Wzgórza” zawsze była na pierwszym miejscu. I tak mi to czytanie zostało. Zdecydowałam się więc na studiowanie polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Potem okazało się, że znajomość języka angielskiego otworzyła mi nowe ścieżki. Zrobiłam więc studia podyplomowe marketingowe na SGH w Warszawie i kształciłam się z zarządzania.
Generalnie czuję się więc osobą przygotowaną do pisania ze względu na polonistykę, ale też zanim zaczęłam pisać zawodowo, uzupełniłam studia polonistyczne rocznymi studiami podyplomowymi w dziedzinie literatury dla dzieci i młodzieży. To kierunek prowadzony od kilku lat przez Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Może nie jest to takie typowe, ale ja chcę pisać popularną literaturę, którą się czyta, którą się kupuje i w związku z tym chcę podejmować tematy, które interesują czytelników, nie tylko popularyzatorów literatury.
Z jednej strony czuję się więc merytorycznie przygotowana do pisania, ale też z drugiej strony ma pani rację, że rzeczywiście patrzę na ten proces jako proponowanie kontentu czytelnikom. Patrzę na to z punktu widzenia marketingowego. Analizuję, co chciałyby dziewczyny czytać – a nie z punktu widzenia, co ja chciałabym napisać.
Może nie jest to takie typowe, ale ja chcę pisać popularną literaturę, którą się czyta, którą się kupuje i w związku z tym chcę podejmować tematy, które interesują czytelników, nie tylko popularyzatorów literatury.
Bajkochłonka: Widocznie takie myślenie jest bardzo trafne, bo seria o Emi istnieje już 10 lat i właśnie w tym roku (2023) obchodzone są z tym wydarzeniem różne jubileusze. Sama jubilatka choć potocznie nazywana Emi, w rzeczywiście ma na imię Stanisława. Skąd inspiracje na to imię?
Agnieszka Mielech: Stanisława łączy się z pewnym tematem wielopokoleniowości. Emi na początku pierwszego tomu przyznaje, że nie jest szczęśliwa z powodu swojego imienia. W jej rodzinie babcia nazywała się Stanisława i prababcia była Stanisława i tak dalej. Często w naszych rodzinach nadawano dzieciom w przeszłości imiona po dziadkach, po babciach, po to, aby upamiętnić kogoś, żeby przedłużyć pewną historię życia.
Bajkochłonka: Czy z Pani imieniem też tak jest?
Agnieszka Mielech: W mojej rodzinie było podobnie. Ja co prawda nie dostałam imienia po swojej babci, ale np. moja mama dostała imię po swojej mamie.
Bajkochłonka: A czy przygody Emi były inspirowane bardziej Pani wspomnieniami z okresu szkoły, czy może doświadczeniami Pani córki?
Agnieszka Mielech: Zawsze starałam się być blisko z córką, kiedy dorastała i uczestniczyłam praktycznie we wszystkich etapach jej życia przedszkolno-szkolnego. Emi jest w pewnym sensie takim połączeniem jej i moich doświadczeń.
Wyrosłam w dużej rodzinie. Ja i moje rodzeństwo czy też kuzynostwo, zawsze się spotykaliśmy u babci na wakacjach. Mieliśmy domek nad rzeczką, cały czas go mamy i ten domek nad rzeczką był naszą przystanią i ucieczką od smutnej rzeczywistości tamtych lat. Budowaliśmy szałasy, chodziliśmy do biblioteki, jeździliśmy na rowerach – to wszystko gdzieś znalazło swoje odzwierciedlenie w serii.
Bajkochłonka: A miała Pani swój Tajny Klub Superdziewczyn?
Agnieszka Mielech: W pewnym sensie takim klubem była organizacja, którą tworzyliśmy z moim rodzeństwem, kiedy każdego lata bawiliśmy się w wioskę indiańską. Budowaliśmy szałasy, a każdy z nas miał jakieś indiańskie imię. Działo się tam bardzo dużo fajnych rzeczy.
Bajkochłonka: Przeczytałam gdzieś w Pani materiałach takie bardzo ładne stwierdzenie, którego Pani użyła. Zdecydowała się Pani nie na pojedynczą książkę, ale na serię, ponieważ jest to koncept kolekcjonowania przeżyć. Bardzo mi się to spodobało.
Można powiedzieć, że jest Pani specjalistką od serii, bo ma Pani na koncie właśnie Tajny Klub Superdziewczyn i to jest największy Pani projekt, ale też gdzieś rzuciło mi się w oczy i przyznam szczerze, że dopiero kiedy się przygotowywałam do wywiadu, to o tym przeczytałam, że jesteś Pani autorką serii ,,Jaga Czekolada”.
Agnieszka Mielech: ,,Jaga Czekolada” powstała w 2015 roku na prośbę ówczesnej pani redaktor, kiedy seria o Emi zaczynała zdobywać popularność. Wszystko na to wskazuje, że ten cykl będzie zakończony w 2024 roku. Główną bohaterką jest Jagoda, czyli tytułowa Jaga, która przez zupełny przypadek poznaje dwie czarownice, mamę i córkę, które musiały uciekać ze swojego kraju. Jaga jest jedyną na świecie osobą, która może, wraz z czarownicami, odnaleźć pewien ważny artefakt, dzięki któremu na świecie zapanuje znów pokój.
Tę książkę piszę na nowo, bo jednak mój styl przez te 10 lat przeszedł wielką ewolucję. Wraca zainteresowanie literaturą fantasy wśród grupy najmłodszej, więc to idealny moment na jej wydanie.
Bajkochłonka: Wróćmy jednak do Emi, bo jej nowe części także powstają i to w serii głównej, ale również cyklach pobocznych, jak na przykład ten ,,Dookoła świata”, gdzie bohaterka zwiedza różne kraje. Czy miejsca w których była, np. Kalifornia, Nowy Jork, Szwecja i Hiszpania, Pani także odwiedziła?
Agnieszka Mielech: Staram się zawsze pisać wiarygodnie. Tak, byłam w każdym z tych miejsc. Jestem wielką wielbicielką turystyki amerykańskiej, czyli jeżdżenia samochodowymi objazdami Stanów Zjednoczonych. Zresztą, to było zawsze moim wielkim marzeniem. Po raz pierwszy byłam w Stanach, kiedy pracowałam dla jednego z dużych studiów filmowych.
Sama idea serii ,,Dookoła świata” została podrzucona przez fanów w czasie pandemii. To była trafiona propozycja – zawsze chciałam pisać w takim stylu, ponieważ mam żyłkę reporterską.
Chciałabym przekazać czytelnikom, że pewne projekty czy pewne przedsięwzięcia są związane z ich działaniami.
Bajkochłonka: Czyli serię ,,Dookoła świata” można trochę traktować jak przewodniki po tych miejscach?
Agnieszka Mielech: Książki z tego cyklu zawierają dużo wskazówek czy też opisów miejsc. Jeżeli ktoś chce się wybrać na przykład do Nowego Jorku, spokojnie może przeczytać ,,Dookoła świata. Nowy Jork” i będzie wiedział, gdzie się warto wybrać i co zobaczyć. Jednak nie są to typowe przewodniki, dlatego że główną osią fabuły jest zawsze tajna misja, tak jak w każdym innym tomie.
W przyszłym roku na pewno Tajny Klub Superdziewczyn wyjedzie do Londynu. Będzie też nowa książka z serii głównej. Pojawi się także pozycja tzw. innowacyjna, ale jeszcze nie mogę więcej zdradzić.
Wracając do cyklu ,,Dookoła świata”, to chcę zaznaczyć, że jest dla mnie wyjątkowy, ale i trudniejszy. Nie chciałam dawać przekazu czytelnikom, że podróżowanie jest bardzo proste i każdy może pójść do kasy na terminalu lotniczym czy wejść do internetu i kupić sobie bilet do Nowego Jorku.
Dlatego zawsze bohaterowie muszą bardzo się postarać o dofinansowanie albo stypendium, czyli przeprowadzić specjalny projekt. Jest o tyle ważne, że chciałabym, żeby dzieciaki nie myślały, że wszystkich rodziców stać na takie wycieczki. Chciałabym przekazać czytelnikom, że pewne projekty czy pewne przedsięwzięcia są związane z ich działaniami.
Bajkochłonka: Mamy już omówiony cykl ,,Dookoła świata”, kiedy jednak kończą się wakacje lub ferie i zaczyna szkoła, najbardziej przydatny okazuje się… ,,Szkolnik”. Ostatnio ukazało się już piąte jego wydanie – czym różni się od poprzednich?
Agnieszka Mielech: Zwyczajowo co roku ,,Szkolniki” różnią się przede wszystkim selekcją tzw. super dziewczyn, ponieważ z zasady jest to publikacja, która łączy w sobie cechy kalendarza szkolnego, motywatora, dobrego planera, planera czasu.
Staram się też inspirować dziewczyny, które korzystają z tego kalendarza w trakcie roku szkolnego, historiami tzw. super dziewczyn. Co roku wybieramy 12 ciekawych postaci. Dwukrotnie w ciągu pięciu lat opisywaliśmy historię Igi Świątek. Pojawiła się też Tove Janssen czy przewodnicząca Parlamentu Europejskiego. Naszymi bohaterkami były też Zendaya i Ariana Grande. Staram się łączyć ważne postaci historyczne z postaciami, które współcześnie funkcjonują i inspirują młodych ludzi.
To jest pierwsza różnica. Druga różnica – kwestia okładki. Zawsze okładka jest absolutnie świeża, nowa. W tym roku uważam, że jest absolutnie wybitna. Przygotowuje je niezmiennie Magda Babińska, która też jest ilustratorką EMI.
,,Szkolnik” jest zwykle sporym bestsellerem. W tym roku akurat tak się złożyło, że ten nowy jest dostępny tylko w oficjalnym sklepie i w internetowej księgarni Tania Książka.
Bajkochłonka: Dla osób w jakim wieku byłby polecany?
Agnieszka Mielech: Uważam, że minimalnie, to jest pierwsza klasa szkoły podstawowej, bez górnej granicy wieku.
Bajkochłonka: Jakie są kolejne kroki i plany co do Emi?
Agnieszka Mielech: Planuję dalszy rozwój na rynkach zagranicznych. Seria już jest bardzo popularna w Ukrainie i planuję kolejne wydania. A moim marzeniem jest przede wszystkim obecność na rynkach angielskojęzycznych, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. To jest w tej chwili główny punkt, na którym się koncentruję oraz mój główny cel.
Skoro dziewczyny mają potrzebę czytania czegoś bardziej dojrzałego, to powinniśmy jakoś tę lukę wypełnić.
Bajkochłonka: Czy myślała Pani o napisaniu książek dla trochę starszego odbiorcy, na przykład dla nastolatków?
Agnieszka Mielech: Jestem wielką fanką literatury young adult. Czytam książki młodych popularnych autorek, takich jak Marta Łabędzka, Weronika Marczak czy Weronika Ancerowicz. Być może zaistnieję w tym segmencie, chociaż jestem dużo starsza od nich. Zobaczymy czy jest tam miejsce dla kogoś bardziej doświadczonego.
Myślę też, że byłoby dobrze, aby pojawiło się więcej propozycji dla dziewczynek 9-12 lat. Skoro dziewczyny mają potrzebę czytania czegoś bardziej dojrzałego, to powinniśmy jakoś tę lukę wypełnić.
I tutaj akurat literatura fantasy robi bardzo dobrą robotę. Ta grupa wiekowa może znaleźć fajne serie, jak np. ,,Baśniobór”. Ale z literaturą obyczajową jest gorzej. Kiedyś Ewa Nowak pisała świetne pozycje dla dziewczyn w tym wieku. Nie rozumiem, dlaczego ich się nie wznawia. Można zaryzykować stwierdzenie, że potrzebujemy nowej Ani z Zielonego Wzgórza na miarę naszych czasów.
Uwielbiam zbierać książki o pisaniu i bardzo często z nich korzystam.
Bajkochłonka: Trzymam w takim razie kciuki, żeby Pani czy też innym autorom udało się napisać takie książki, które zapełnią tę niszę. Ale no właśnie, może to kwestia świeżego podejścia nowego autora. Gdyby miała Pani polecić początkującym twórcom jakąś książkę lub publikację czy może doświadczenie, aby pisać i pisać dobrze, co by to było?
Agnieszka Mielech: Myślę, że trzeba iść za głosem serca. Jeżeli mamy przekonanie, że chcemy pisać i chcemy realizować się twórczo, to zdecydowanie nie wolno się poddawać i pisać chociażby nawet do szuflady, wykonywać inne zawody, które pozwalają nam się utrzymać.
Natomiast na pewno jest wiele, wiele różnych publikacji, które na tym początkowym etapie mogą pokazać kierunki oraz pomóc w twórczym rozwoju. Ja korzystałam z wielu publikacji. Słynna książka Stephena Kinga ,,Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika”. Korzystałam też z wielu pozycji anglojęzycznych
Jest świetna książka Katarzyny Bondy ,,Maszyna do pisania, Kurs kreatywnego pisania”, którą też mam na półce,. Jest książka ,,Warsztat pisarza. Jak pisać, żeby publikować” Dwighta V. Swaina. Uwielbiam zbierać książki o pisaniu i bardzo często z nich korzystam.
Natomiast w tej chwili, już jako osoba pisząca i publikująca, przede wszystkim korzystam z podcastów. Podcast, który na pewno polecam – The Creative Penn Podcast for Writers tworzony przez autorkę, która pracuje w systemie self-publishingu. Drugi podcast, który lubię i słucham, to rewelacyjny The Rebel Author Podcast. Oba dostępne na Spotify.
Bajkochłonka: Bardzo dziękuję za te polecenia, myślę, że wiele osób na pewno z nich skorzysta. Pani Agnieszko, bardzo dziękuję za rozmowę!
Moje recenzje książek Agnieszki Mielech:
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Sprawdź najnowsze recenzje, tutaj: bajkochlonka.pl
1 komentarz. Zostaw komentarz
[…] Z autorką Agnieszką Mielech miałam przyjemność rozmawiać przy okazji projektu Strefa Rozmów. Polecam Wam ten wywiad! Znajdziecie go tutaj: https://bajkochlonka.pl/2023/11/15/agnieszka-mielech-czyli-o-wspolwychowaniu-przez-ksiazki-wywiad-st… […]