➜ Tytuł: Mutafukaz. Wydanie zbiorcze
➜ Scenariusz: Run
➜ Rysunki: Run
➜ Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc
➜ Wydawnictwo: Timof Comics
➜ Rok wydania: 2024
➜ Objętość: prawie jak encyklopedia!
➜ Dla kogo: dla samodzielnych w czytaniu
➜ Ocena ogólna: bardzo przyjemna
Gdybym miała opisać ten komiks jednym słowem? Epicki. Nie jednak w takim znaczeniu, w jakim mówi się o filmach Petera Jacksona. W tym konkretnym przypadku miałabym na myśli coś robionego z rozmachem, wielowymiarowego, odważnego i wyróżniającego się – choć prawdę mówiąc, nawet te określenia nie oddają w pełni istoty tej pozycji.
Sztuka czy chaos?
Prawie 600 stron komiksu, twarda oprawa, imponujący format. To jedna z tych książek, która stawia czytelnika w stan gotowości tylko za sprawą swojej formy. Mutafukaz to jednak nie tylko komiks, ale całe uniwersum, mające swoją kontynuację w filmie krótkometrażowym oraz francusko-japońskiej animacji.
Co ciekawe, wyrósł on z tego samego środowiska, w którym powstawały: The Midnight Order, Węgiel i Krzem czy Shangi-La. Seria Runa, czyli będąca częścią studia Label 619, to pozycje które bardzo szybko zyskują na uznaniu, każdorazowo oferując coś więcej – nawet kosztem niebezpiecznego przesuwania granicy w stronę chaosu (tak jak w przypadku Mutafukaz).
GTA, sentymenty i lata 90-te
A oto typowy portret chłopca, którego dręczy niepokój… Angelino jest młodym frajerem, takim jak tysiące innych w Dark Meat City. W tej chwili przeżywa koszmar. Jeszcze się tego nie domyśla, ale ten zwykły ból głowy zawiedzie go do mrocznych, pozbawionych wyjścia labiryntów czwartego wymiaru…
Run, Mutafukaz, str. 25
W zasadzie ten powyższy cytat można byłoby wrzucić jako blurb Mutafukaz, bo jest to całkiem niezłe podsumowanie tego, co się w nim dzieje. Choć żeby rzeczywiście pokusić się o streszczenie fabuły, potrzeba byłoby do tego naprawdę sporo linijek. To wydanie zbiorcze zawiera aż 5 indywidualnych tomów, podzielonych dodatkowo na 20 rozdziałów z bonusami.
Kiedy usiadłam do tego komiksu, natychmiast poczułam atmosferę GTA. Ale jednej z tych wcześniejszych; może nawet pierwszej części z 1997 roku. To historia pełna sentymentalnych wycieczek, amerykańskiej tęsknoty za równością oraz bohaterstwem, które można odnaleźć w najbardziej niepozornej istocie.
Karaluchy, gangi i zjawiska nadprzyrodzone
Oprócz głównej postaci, czyli Angelino, który razem ze swoim kumplem próbują (z marnym skutkiem) utrzymać się na powierzchni – mamy tutaj całą hordę bohaterów. W dosłownym znaczeniu tego słowa.
Są nimi wrestlerzy, którzy okazują się anonimowymi obrońcami kraju. Co uważam za zabawne, stają w opozycji do istot z innego wymiaru, a przewodzi im dwóch zawodników – Jess, który wyjątkowo przypomina pewną słynną postać biblijną, oraz Diablo (chyba nie muszę dalej tłumaczyć).
Głównym spoiwem jest jednak Angelino oraz jego nietypowe pochodzenie – o czym sam nie zdaje sobie przez długi czas sprawy. Podobnie jak karaluchy jest niedocenianym przeciwnikiem, nieliczącym się w społeczeństwie. Próbując odnaleźć się w świecie zepsucia, upadku moralności i gangów, stara się podejmować decyzje, które będą miały coś znaczyć.
Zdziwicie się jak filozoficzny i głęboki w przekazie jest Mutafukaz. Choć to lektura zdecydowanie dla dorosłych odbiorców, może się spodobać także tym, którzy nigdy nie podejrzewaliby się o zamiłowanie do tego rodzaju estetyki.
Link do strony wydawnictwa: https://timof.pl/katalog/Mutafukaz.+Wydanie+zbiorcze/pokaz.html