Tekst powstał w ramach inicjatywy Strefa Rozmów.
Bajkochłonka: Czy miała Pani ulubionego pluszaka w dzieciństwie?
Monika Kołodziej: Oczywiście, miałam ulubioną zabawkę. Nazwałam ją Misia i dostałam ją prezencie gdy miałam jakieś 5-6 lat. Był to malutki brązowy miś, ale z twardszego tworzywa. Był na baterie paluszki i jak ja coś mówiłam, to Misia ruszała ustami. Już nie pamiętam czy był też dźwięk wyrazów, ale pamiętam, że miała uroczą sukienkę. Zabierałam ją ze sobą w różne miejsca. Pamiętam nawet, że wzięłam ją do przedszkola w dniu, w którym można było przynieść ze sobą ulubioną zabawkę. W pewnym momencie mojego życia straciłam Misię z oczu i nie wiem gdzie jest, trafiła do Niechciejkowa.
Bajkochłonka: No właśnie, bo jest Pani autorką książki Niechciejkowo. To właśnie w ten sposób zrodził się pomysł na tę historię?
Monika Kołodziej: Często zastanawiałam się nad tym, że w dzisiejszych czasach niejedno dziecko ma w domu tyle zabawek, ile kiedyś było w moim całym przedszkolu. I w tym ogromie tych zabawek jest jakaś łatwość zostawiania, oddawania ich i zapominania o nich. To jest głębszy temat, który wywoływał u mnie kolejne pytania. Pewnego dnia pojawił się w moje głowie pomysł na książkę w tym temacie, a że każdy pomysł, który przychodzi mi do głowy traktuję jak dobrą monetę, którą podnoszę, to tak było i tu – po prostu poszłam za tym pomysłem i napisałam Niechciejkowo.
Bajkochłonka: To Pani debiut literacki. Skąd pomysł na tworzenie literatury dziecięcej?
Monika Kołodziej: Książka jest debiutem, którego bardzo się bałam i w zasadzie powiedziałam głośno o książce dopiero jak już miałam wszystko pospinane, łącznie z umową wydawniczą. Skąd pomysł? Tak jak powiedziałam przed chwilą, po prostu przyszło mi to do głowy. Pewnego wieczora siadłam i zaczęłam pisać Niechciejkowo, ta historia mnie wciągnęła do tego stopnia, że siadałam do niej w każdej wolnej chwili aż uznałam, że jest skończona.
Ale jak patrzę na moje Niechciejkowo, to szybko zapominam o tych trudnościach i skupiam się na tym, co płynie z tego pięknego.
Bajkochłonka: Co jest trudnego w wydawaniu swojej pierwszej książki?
Monika Kołodziej: Wszystko jest trudne, bo jest nowe i przez to jest sporym wyzwaniem. Gdy podjęłam decyzję, że spróbuję wydać Niechciejkowo, to nie widziałam od czego zacząć. W Google można znaleźć informacje o wydawnictwach i kontakt do nich, ale co dalej? Nie wiedziałam na co zwrócić uwagę przy umowie, jak wyglądają kolejne etapy wydawania książki. Dalej wiele rzeczy jest dla mnie nowych i czasem zastanawiam się, jak coś zrobić. Ale jak patrzę na moje Niechciejkowo, to szybko zapominam o tych trudnościach i skupiam się na tym, co płynie z tego pięknego.
My ludzie czasem nie zauważamy, że każdy może być inny i ma prawo do tej inności, która w zasadzie jest wyjątkowością.
Bajkochłonka: Mamy tam przekrój różnych ciekawych bohaterów. Jest na przykład motyl z dziurawym skrzydłem, który w innym świecie był prześladowany ze względu na swój wygląd. Dlaczego postanowiła Pani umieścić go w książce?
Monika Kołodziej: Zastanawiając się nad postaciami, chciałam żeby jedna wyróżniała się innością, żeby nie była doskonała. Często niedoskonałość ma duży wpływ na ocenę w różnych grupach. Myślę, że większość z nas widziała np. w szkole odtrącenie drugiej osoby, powodowane jej wyglądem lub charakterem. My ludzie czasem nie zauważamy, że każdy może być inny i ma prawo do tej inności, która w zasadzie jest wyjątkowością. Dziurek miał pokazać, że ta jego wyjątkowość nie oznacza, że powinien być odtrącony i iść samotnie przez życie, że też ma dużo do zaoferowania i że może być czyimś przyjacielem.
Bajkochłonka: Pani książka to połączenie baśni z technologią. Czy uważa Pani, że łączenie klasycznych treści z nowoczesnymi zjawiskami pomaga lepiej przyswajać treści dzieciom?
Monika Kołodziej: Nie wiem czy to pomaga, w sumie byłabym ciekawa wyników jakichś badań w tym zakresie. To, co jest zauważalne, to z pewności fakt, że dzieci wychowują się teraz w otoczeniu większej technologii, niż ja się wychowywałam – są nią zaciekawione i dobrze się w niej odnajdują. Stąd też pojawiły się tunele. Poza tym myślę, że np. podróż przez jakiś las, zwłaszcza na pieszo, byłaby mniej atrakcyjna od podróży tunelem w którym nie trzeba iść 😉
Bajkochłonka: Czy miała Pani wpływ na to jak będą wyglądać ilustracje w Niechciejkowie?
Monika Kołodziej: Od samego początku chciałam mieć wpływ na ilustracje. Wiem, że są one bardzo istotne w książce dla dzieci, więc umówiłam się z wydawnictwem, że je dostarczę. To też było ciekawe doświadczenie. Najpierw musiałam poszukać ilustratora, więc przeglądałam różne prace i nie do końca wiedziałam czym się kierować. To było dla mnie coś zupełnie nowego. Gdy zdecydowałyśmy się z Zuzą Kledzik na współpracę, to wybrałam fragmenty książki do zilustrowania i dałam jej swobodę. Niewątpliwie plusem takiego podejścia było to, że dałyśmy sobie przestrzeń do omawiania ilustracji i różnych prób. Tworząc historię, mam w głowie jej wizję i wpływ na proces tworzenia ilustracji ma dla mnie znaczenie.
Bajkochłonka: Co chciałaby Pani, żeby zapamiętały dzieci z tej książki?
Monika Kołodziej: Nie mam tego sprecyzowanego. Niechciejkowo ma wiele warstw i każde dziecko może wziąć z niego coś zupełnie innego.
Tym razem bohaterami są dwoje dzieci i ich babcia, a motywem przewodnim jest poznanie historii i talentów własnych przodków.
Bajkochłonka: Czy są w planach kolejne książki? O czym i kiedy przeczytają teraz odbiorcy?
Monika Kołodziej: Sama jestem ciekawa co jeszcze przyjdzie mi do głowy w tematach związanych z pisaniem. Z pewnością będzie druga książka i to już niebawem, bo na początku grudnia. Ilustruje ją również Zuza Kledzik, a wydawcą jest wydawnictwo Agrafka. Będzie to nowa historia z zupełnie innymi emocjami i przeżyciami.
Tym razem bohaterami są dwoje dzieci i ich babcia, a motywem przewodnim jest poznanie historii i talentów własnych przodków. Jest to podróż przez wiele różnych emocji, które kształtują nasze życie i inspirująca lekcja, która zachęca do pogłębiania swojej wiedzy o sobie samym i doceniania własnych umiejętności. Wielu z nas ma w rodzinie lub miało osoby o przeróżnych pięknych talentach, a czasem nawet o tym nie wiemy. Ta historia od razu nasuwa w mojej głowie wiele pytań, chociażby o to kto w rodzinie miał te same talenty co ja. Myślę, że nowa książka będzie ciekawą bazą do rozmów na wiele tematów i mam nadzieję, że zainspiruje wielu czytelników do poznawania ciekawostek rodzinnych.
Bajkochłonka: Jaką radę miałaby Pani dla kogoś, kto chciałby napisać książkę dla najmłodszych?
Monika Kołodziej: Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą do udzielania takich rad. Wydałam jedną książkę i pracuję teraz nad drugą. To z pewnością za mało by udzielać rad, jeszcze dużo muszę się nauczyć. Przede wszystkim najpierw chciałabym poznać opinię wielu dzieci na temat Niechciejkowa i tej drugiej książki i zobaczyć jak one je odbierają, co z nich rozumieją. Myślę, że poznanie opinii odbiorców jest istotne do wyciągnięcia jakichś wniosków dla siebie i dopiero później pojawia się wiedza pozwalająca na dawanie rad komukolwiek.
Bajkochłonka: A ulubiona książka z dzieciństwa? Taka, do której chętnie Pani wraca nawet dzisiaj.
Monika Kołodziej: Uwielbiałam przygody Kubusia Puchatka i dalej je uwielbiam. Każda jego przygoda pobudzała moją wyobraźnię, uczyła i bawiła. Ostatnio zobaczyłam Kubusia Puchatka u mojej bratanicy – ma misia siedzącego na trawie z plastiku, na której znajduje się kilka przycisków. Po naciśnięciu ich, Kubuś opowiada jej fragmenty z książki. Jak zobaczyłam tego Puchatka i usłyszałam fragmenty bajki, to od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Bajkochłonka: Czym zajmuje się Pani poza pisaniem?
Monika Kołodziej: Pisanie to raczej przyjemnie spożytkowany czas wolny po pracy. Na co dzień zawodowo jestem związana z obszarem finansowym.
Oczywiście mojemu Pokciowi mówię, że książkowy piesek nie wygląda jak on, że to tylko zbieżność imion i żeby nie rościł sobie praw do większej liczby kosteczek 😉
Bajkochłonka: Co jeszcze lubi Pani robić w czasie wolnym?
Monika Kołodziej: Robię wiele różnych rzeczy. To jest zawsze zależne od wielu czynników, tego ile mam czasu, jaka jest pogoda itd. To co jest niezmienne, to spacery z moim psem Pokciem, którego imię dostał piesek w Niechciejkowie. Oczywiście mojemu Pokciowi mówię, że książkowy piesek nie wygląda jak on, że to tylko zbieżność imion i żeby nie rościł sobie praw do większej liczby kosteczek ;).
Poza spacerami uwielbiam gotować, więc to też jest jedna z rzeczy, które robię w wolnych chwilach każdego dnia. Poza tym piszę, oglądam filmy, czytam książki, czasem gram w gry planszowe lub golfa. Od czasu do czasu sięgam też po maszynę do szycia lub idę na jakiś kurs, żeby nauczyć się czegoś zupełnie nowego. Rzeczy z których wybieram jest bardzo wiele.
[Na powyższych zdjęciach Pokcio – piesek autorki. Zdjęcia z prywatnego archiwum]
Chciałabym, żeby moje książki były inspiracją dla młodego czytelnika.
Bajkochłonka: Jakie jest Pani marzenie związane z literaturą dziecięcą?
Monika Kołodziej: To jest trudne pytanie. Chciałabym, żeby moje książki były inspiracją dla młodego czytelnika.
Bajkochłonka: Czy czytała Pani ostatnio jakąś książkę wartą polecenia? Proszę podzielić się ciekawym odkryciem.
Monika Kołodziej: Książką, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i która wraca w mojej głowie, gdy myślę o dobrych pozycjach jest Szczygieł Donny Tartt. To wciągająca historia napisana pięknym językiem. Czytając, byłam zachwycona sposobem opisywania sztuki i przebiegiem akcji.
Moja recenzja książki ,,Niechciejkowo”:
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Sprawdź najnowsze recenzje, tutaj: bajkochlonka.pl
1 komentarz. Zostaw komentarz
[…] Kołodziej. Z tą autorką miałam przyjemność rozmawiać przy okazji zeszłorocznego projektu Strefa Rozmów. Na stronie znajdziecie także recenzję poprzedniej, debiutanckiej książki pani Moniki […]