Tekst powstał w ramach inicjatywy Strefa Rozmów.
Wydaje mi się, że moje podróżnicze marzenia są często związane z ludźmi, którzy wywodzą się z danej kultury. Ich zachęta działa jak magnes – to po prostu magia opowieści…
Bajkochłonka: Gdyby miała Pani wskazać jeden kierunek na mapie świata – gdzie chciałaby Pani pojechać?
Berenika Wilczyńska: Moim marzeniem jest podróż do Peru. Kiedy byłam na pierwszym roku studiów (studiowałam italianistykę), poznałam we Florencji dziewczynę, która była pół Niemką, pół Peruwianką. Bardzo ciekawie opowiadała o Peru i od razu pomyślałam: „Muszę tam pojechać!”. Wydaje mi się, że moje podróżnicze marzenia są często związane z ludźmi, którzy wywodzą się z danej kultury. Ich zachęta działa jak magnes – to po prostu magia opowieści…
Bajkochłonka: W ten sposób sięgnęła Pani po różne opowieści. Mieszkała Pani bowiem w wielu miastach – włoskich, ale nie tylko. Czy odwiedzała Pani miejscowe księgarnie lub biblioteki?
Berenika Wilczyńska: Tak, księgarnie zawsze mnie przyciągają, również za granicą. We włoskich księgarniach zachwycały mnie witryny. Książki były kunsztownie wyeksponowane, czuć było to włoskie zamiłowanie do sztuki, designu, piękna. Jeśli chodzi o ofertę, zaskoczyła mnie wówczas duża różnorodność książek dla dzieci, ponieważ w tamtych latach w Polsce nie było jeszcze takiego boomu na publikacje dziecięce jak dziś. Te książki były też wspaniale ilustrowane – odważnie, z rozmachem. Wywarło to na mnie wielkie wrażenie, chciałam kupić je wszystkie 😊.
Bajkochłonka: Czy kupiła Pani wtedy jakąś książkę?
Berenika Wilczyńska: Tak, nawet więcej niż jedną. Kupiłam m.in. Le più belle fiabe popolari italiane, czyli Najpiękniejsze włoskie bajki ludowe. Nie ma ich w polskiej wersji.
W ogóle uwielbiam styl Marty Guzowskiej i to właśnie po części dzięki niej odważyłam się wydać swoją książkę dla dzieci, choć ona nie ma o tym pojęcia…
Bajkochłonka: Jest Pani redaktorką oraz tłumaczką. Przy jakich ciekawych projektach Pani pracowała?
Berenika Wilczyńska: Obecnie trochę mniej czasu poświęcam na redakcję, a więcej na tłumaczenia. W swojej karierze pracowałam jako redaktorka dla takich wydawnictw jak m.in.: Arkady, Wielka Litera, Olesiejuk, Nowa Era, Samo Sedno czy Edgard. Teraz tłumaczę dla Wilgi, W.A.B.-u oraz Bookoliki. W większości są to książki dla dzieci oraz literatura young adult i new adult.
Ciekawych projektów było mnóstwo i mogłabym długo o nich opowiadać. Bardzo miło wspominam pracę jako redaktorka przy serii książek o Lucji Słotkiej, Home Disaster Manager, autorstwa Marty Guzowskiej i Leszka Talko. Są to komedie kryminalne, przy których śmiałam się do łez. W ogóle uwielbiam styl Marty Guzowskiej i to właśnie po części dzięki niej odważyłam się wydać swoją książkę dla dzieci, choć ona nie ma o tym pojęcia…
Chodzi o to, że Marta bardzo doceniła moją pracę. Żartowała nawet, że wezmą mnie z Leszkiem Talko do spółki. Wtedy jakoś tak poczułam, że chyba pora rzucić się na głęboką wodę ze swoim pisarstwem, spróbować, bo zawsze pisałam tylko do szuflady. Jako redaktorka i tłumaczka jestem bardziej ukryta, schowana; jako autorka książek – bardziej się odsłaniam, ale uznałam, że to chyba nie jest aż takie trudne.
Bajkochłonka: I jak wrażenia już jako autorka? Rzeczywiście nie jest to aż tak trudne? 🙂
Berenika Wilczyńska: Kluczowe jest to „chyba” ;-). Myślę, że dopiero się przekonam, bo Hop, do Polski! to świeżutki tytuł, więc nie mam jeszcze zbyt wiele doświadczenia w mówieniu o tej książce.
Bajkochłonka: No właśnie, Pani debiutancka książka w dziedzinie literatury dziecięcej Hop, do Polski!, to połączenie przewodnika z fabularyzowanymi opowiastkami o czworga bohaterach. Czy ma Pani doświadczenie w pisaniu przewodników?
Berenika Wilczyńska: Tak. Napisałam kilka przewodników, które zostały wydane przez wydawnictwo Bezdroża. To było dawno temu, ale dało mi siłę, która jest ważna, kiedy się tworzy: przekonanie, że potrafię coś skończyć. Nie chcę, żeby zabrzmiało to buńczucznie, ale moim problemem jest nadmiar pomysłów. Trudno mi zdecydować się na jeden, a potem zrealizować go do końca 😊.
Wracając do przewodników, najmilej wspominam pracę przy przewodnikach po Wyspach Kanaryjskich. Na wyspach spędziłam w sumie prawie dwa miesiące. Zjechałam każdą wyspę, rozmawiałam z ludźmi, robiłam zdjęcia, zbierałam informacje praktyczne. Miałam też wsparcie biur turystyki każdej z wysp. Sama podróż była wyzwaniem organizacyjno-logistycznym. Ogrom informacji i tempo, jakie sobie narzuciłam, w pewnej chwili mnie przytłoczyły.
Na Teneryfie było wtedy ponad 35 stopni, a ja się rozchorowałam. Dwa dni spędziłam w łóżku z katarem i kaszlem, wykończona. Chciałam wykonać swoją pracę jak najlepiej, ale przeholowałam. Na szczęście szybko wróciłam do zdrowia i dalej mogłam podróżować. Teksty pisałam już po powrocie do Polski.
Bajkochłonka: W takim razie muszę zapytać – czy wydawnictwo pokrywało koszty tych pobytów w różnych krajach? Brzmi jak wymarzona praca!
Berenika Wilczyńska: Tak, wydawnictwo pokrywało te koszty. Wtedy to rzeczywiście była moja wymarzona praca! Piszę „wtedy”, ponieważ dziś jestem starsza, mam dziecko w wieku przedszkolnym i myślę, że trudno byłoby mi podróżować w takim tempie i prowadzić taki styl życia jak wówczas. Wiem, że są ludzie, którzy żyją w podróży, ale ja obecnie wolę bardziej osiadły tryb życia :-). Niemniej wspominam to jako wspaniałe, wyjątkowe doświadczenie.
Bajkochłonka: A na czym polega trudność w pisaniu przewodników?
Berenika Wilczyńska: Chyba na tym, żeby przedstawić przeróżne informacje – geograficzne, historyczne, kulturowe – w ciekawy sposób. Przewodnik nie powinien być nudny. Ja najbardziej lubiłam szukać ciekawostek, takich smaczków, które zasłyszałam od mieszkających w danym miejscu ludzi.
Bajkochłonka: Czy żeby pisać przewodniki, trzeba być w miejscach o których się pisze?
Berenika Wilczyńska: Zdecydowanie. Inaczej trudno jest poczuć ducha miejsca, genius loci.
Bajkochłonka: Czy ma Pani jakąś niezwykłą historię, która przydarzyła się Pani podczas podróżowania?
Berenika Wilczyńska: Dla mnie niezwykłe historie są zawsze związane z ludźmi, których spotykam. Pamiętam ciekawe spotkanie z 80-letnim artystą z Gran Canarii, który wyplatał własnoręcznie śliczne kosze z liści palmowych. To były istne cudeńka. Ten mężczyzna oprowadził mnie po swoim maleńkim warsztacie, opowiedział o swojej pracy i podarował mi jeden z koszyków. Do dziś stoi u mnie na półce.
Innym wspomnieniem jest spotkanie na Kubie z Miriam, właścicielką casa particular, czyli kwatery, w której nocowałam. Miriam otworzyła się przede mną i ze łzami w oczach opowiedziała o swoim synu, który z przyczyn politycznych uciekł z Kuby i nie mógł wrócić do kraju. Tęskniła za nim niezmiernie, ale przekonała samą siebie, że jej syn ma teraz lepsze życie. Jak widać, podróżowanie to także poznawanie trudów życia ludzi w innych krajach.
Bajkochłonka: A czy często podróżuje Pani po Polsce? Jakie jest Pani ulubione miasto?
Berenika Wilczyńska: Bardzo lubię podróżować po Polsce, szczególnie teraz, kiedy mój synek trochę podrósł i jest bardzo ciekawy świata. Z radością pokazuję mu najpiękniejsze zakątki naszego kraju i opowiadam, co wiem. To też świetna motywacja, aby poszerzyć swoją wiedzę.
Moje ulubione miasta w Polsce to Gdańsk i Wrocław, gdzie ciekawa historia splata się z nowoczesnością.
Bajkochłonka: Pani ulubione miasto?
Berenika Wilczyńska: Moje ulubione miasta w Polsce to Gdańsk i Wrocław, gdzie ciekawa historia splata się z nowoczesnością. Lubię tam wracać i obserwować, jak te miasta się zmieniają, rozwijają. To dla mnie fascynujące.
Bajkochłonka: Czy czuje się Pani patriotką?
Berenika Wilczyńska: Uważam się za patriotkę. Co rozumiem pod tym pojęciem? Wiele spraw, tak naprawdę. Lubię mówić dobrze o Polsce, starać się nie narzekać, dostrzegać to, co jest dobre, co zmienia się na lepsze. W małej skali patriotyzm rozumiem jako dbanie o swój świat – o ludzi wokół, o otoczenie. Wyrazem patriotyzmu jest dla mnie nie tylko głosowanie w wyborach, ale też proste, codzienne rzeczy: ekologiczne podejście do życia, życzliwość wobec innych Polaków, zgłębianie historii swojego kraju i przekazywanie tych wszystkich wartości dzieciom.
Jeśli chodzi o mnie, mam taką swoją małą przestrzeń, która w ostatnim czasie się rozrosła – to społeczność skupiona wokół HelloPolish, mojej marki, w ramach której piszę i publikuję materiały do nauki języka polskiego jako obcego. To niezwykłe, ilu ludzi na całym świecie chce zgłębiać tajniki polszczyzny 😊. Sądzę, że to moja cegiełka w dziedzinie krzewienia kultury polskiej na świecie, jeśli mogę tak szumnie to nazwać…
Pisałam Hop, do Polski! z myślą o dzieciach polonijnych, mieszkających poza granicami kraju.
Bajkochłonka: Czuć właśnie, że Pani najnowsza książka jest poniekąd kierowana do dzieci oraz ich rodziców, którzy w dużej mierze mieszkają również poza granicami Polski. Czy uważa Pani za ważne, żeby dzieci poznawały swoje korzenie podróżując?
Berenika Wilczyńska: Tak, rzeczywiście tak jest. Pisałam Hop, do Polski! z myślą o dzieciach polonijnych, mieszkających poza granicami kraju. To one są bohaterami mojej książki. Chciałam podkreślić, że te dzieci mają w sobie wielokulturowość, która ubogaca.
Widzę to na przykład po swoich siostrzenicach, które mieszkają w Holandii, tam się urodziły. Świetnie znają język niderlandzki, są zanurzone w tamtejszych zwyczajach i kulturze. Ale mówią też po polsku i bardzo bym chciała, żeby znały Polskę i widziały w niej piękny, fascynujący kraj. A podróż i wszystko, co podczas tej podróży można zobaczyć i poczuć, jest świetną metodą, aby coś poznać i polubić.
Chciałabym też, żeby dzieci mieszkające w Polsce spojrzały na swój kraj z perspektywy osób, które tu nie mieszkają. Uważam, że zmiana punktu widzenia otwiera umysł i sprawia, że stajemy się ciekawi świata i tego, na jak różne sposoby można żyć.
Bajkochłonka: Czy Hop, do Polski! planowany jest też w innych językach?
Berenika Wilczyńska: Chciałabym wydać Hop, do Polski! w języku angielskim. Czas pokaże, czy uda się to zrealizować.
Bajkochłonka: Czy czytelnicy mogą spodziewać się kontynuacji w kolejnych częściach?
Berenika Wilczyńska: Zastanawiam się nad tym, ale inne pomysły na książki walczą o palmę pierwszeństwa… Zobaczymy, który wygra 😉.
Wydawanie książek nie jest tak proste, jak może się wydawać.
Bajkochłonka: Słyszałam, że miała Pani jakieś kłopoty z magazynem. Co jest najtrudniejsze w wydawaniu książek dla dzieci?
Berenika Wilczyńska: Książkę Hop, do Polski! wydałam samodzielnie. To była dla mnie naturalna kolej rzeczy – kilka lat temu zaczęłam samodzielnie wydawać materiały do nauki języka polskiego jako obcego, więc w dziedzinie książek dla dzieci również postanowiłam spróbować swoich sił bez pomocy wydawnictwa.
Myślę, że gdybym nie miała doświadczenia w branży książkowej, byłoby bardzo trudno. Wydawanie książek nie jest tak proste, jak może się wydawać. Na pewno jest źródłem ogromnej satysfakcji – dostajemy gotowy produkt, który możemy wziąć do ręki – ale na każdym etapie procesu wydawniczego stajemy przed wieloma wyzwaniami. Począwszy od decyzji biznesowych (jak choćby wielkość nakładu, cena książki itp.) aż po strategię marketingową. Poza tym obecnie wydaje się tak wiele książek dla dzieci, że warto przemyśleć własną drogę i zastanowić się, gdzie książka znajdzie swoich odbiorców. Ktoś powiedział, że nie sztuką jest wydać książkę, sztuką jest ją sprzedać – jest w tym ziarno prawdy, jednak wydanie książki według mnie też jest sztuką. Chodzi o to, żeby ta książka nie tylko miała znakomity tekst, ale też pięknie wyglądała i cieszyła oko.
W moim przypadku była „chwila grozy” – tuż przed premierą cały nakład utknął pomiędzy drukarnią a magazynem i musieliśmy pilnie działać, aby dotarł na czas. Okazało się, że zawinił kurier, który przekładał dostawę z dnia na dzień. Finalnie opóźniła się o kilka dni, ale na premierę na szczęście zdążyła. W procesie wydawniczym zawsze może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, jak to w biznesie. Czasem trzeba gasić pożary, to normalne.
Bajkochłonka: Choć samodzielne wydawanie książek nie jest proste, na pewno pomaga zyskać na różne sprawy nową perspektywę. Pani akurat wzięła pod lupę nasz kraj; muszę więc zapytać – gdyby mogła Pani zmienić w Polsce jedną rzecz, co by to było?
Berenika Wilczyńska: Trudne pytanie 😊. Chyba edukacja szkolna jest dla mnie czymś, co należałoby głęboko zreformować. Marzy mi się szkoła publiczna, która wspiera dzieci jako indywidualne jednostki, która jest miejscem radosnej współpracy i zdobywania wiedzy, bez zabijania naturalnej ciekawości dzieci i nadmiernej rywalizacji… Utopia? Nie wiem.
Bajkochłonka: Podobno Pani maluje, czy to prawda? Dlaczego nie zdecydowała się Pani sama przygotować ilustracji do książki?
Berenika Wilczyńska: Ostatnio niestety brak mi na to czasu, ale bardzo bym chciała go znaleźć. Kocham malować i rysować. Ukończyłam nawet studia z grafiki (wprawdzie komputerowej, ale mieliśmy zajęcia z malarstwa i rysunku, które uwielbiałam). W dzieciństwie bardzo dużo malowałam. Wierzę, że kiedyś do tego wrócę. Obecnie nie czuję się na siłach, żeby zilustrować swoją książkę, ale kto wie? Może kiedyś!
Bajkochłonka: Czy ma Pani w planach inne książki?
Berenika Wilczyńska: Na razie nie mogę zdradzić planów na przyszłość, bo są jeszcze dość mgliste.
Bajkochłonka: A czy Pani jest właścicielką wydawnictwa Niewielkiego? Muszę przyznać, że nazwa jest wspaniała!
Berenika Wilczyńska: Wydawnictwo Niewielkie powstało jako imprint spółki IDIMO, która prowadzi HelloPolish. Jestem pomysłodawczynią Niewielkiego (w ogóle bardzo się cieszę, że nazwa się spodobała 😊) i osobą decydującą o kierunku rozwoju wydawnictwa. Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła powiedzieć coś więcej.
Bajkochłonka: Co robi Pani w wolnym czasie, kiedy nie pracuje?
Berenika Wilczyńska: Nie powiem chyba nic odkrywczego: czytam. Ostatnio thrillery, ale też książki psychologiczne. Bardzo lubię czytać dobre książki dla młodzieży; to pomaga mi lepiej tłumaczyć. Mam też hobby, które pielęgnuję od wielu lat – jest nim taniec. Kiedyś tańczyłam salsę, potem był West Coast Swing, teraz to bachata.
Bajkochłonka: A pozostając w temacie książek, jaką lekturę dla dzieci najlepiej wspomina Pani z okresu dzieciństwa?
Berenika Wilczyńska: Zdecydowanie moją ukochaną książką były Opowieści z Narnii. Pamiętam, że dostałam ją na urodziny od mamy. Stałyśmy przed witryną księgarni i wtedy JĄ zobaczyłam – z przepięknymi ilustracjami na okładce, które w mojej wyobraźni natychmiast ożyły. Złapałam mamę za rękaw i wyszeptałam prośbę. Mama była przerażona, kiedy zobaczyła, jak grube są te tomiszcza. Nie wierzyła, że je przeczytam. Ale myliła się. Każdy z tomów przeczytałam 12 razy (policzone!). Do dziś znam na pamięć fragmenty tekstu. I odkąd przeczytałam Opowieści z Narnii, zaczęłam marzyć o pisaniu książek. Czasem rzeczy, które z pozoru wydają się mało znaczące, mogą mieć na kogoś wielki wpływ.
(…) przez kilka lat uczyłam języka polskiego jako obcego ambasadora Hiszpanii w Polsce.
Bajkochłonka: Czego nie wiedzą czytelnicy o Berenice Wilczyńskiej i gdyby nie to pytanie, nigdy by się o tym nie dowiedzieli?
Berenika Wilczyńska: Myślę, że czytelnicy nie dowiedzieliby się, że przez kilka lat uczyłam języka polskiego jako obcego ambasadora Hiszpanii w Polsce. To była bardzo ciekawa, ale też wymagająca praca. Z ciekawostek: pamiętam, jak uczyłam go polskiego hymnu. Śpiewał go potem na jakiejś uroczystości :-). Takie doświadczenia na długo pozostają w pamięci!
Oraz tego, że w dzieciństwie byłam bardzo, wręcz chorobliwie nieśmiała. I że pokonałam niezmiernie długą drogę od wielkiej nieśmiałości poprzez wszystkie doświadczenia życiowe i zawodowe, które odważyłam się podejmować aż do dziś. Obecnie praca przy książkach daje mi satysfakcję i spełnienie; jest mi tu bardzo dobrze i wygodnie 😊.
Bajkochłonka: Gdyby miała Pani polecić jakiś kierunek geograficzny na jesień oraz jedną książkę do zabrania ze sobą na te wakacje, co by to było?
Berenika Wilczyńska: To bardzo trudne pytanie, bo zależy, czego szukamy. Jeśli słońca, to polecam południe Europy. O tej porze roku spragnionych ciepła zachwyci Portugalia czy Hiszpania. W moim sercu specjalne miejsce zawsze będą miały małe miasteczka na północy Włoch, bo tam spędziłam rok studiów. Polecam Udine, Weronę, Padwę…
A jaką książkę zabrać? Najlepiej czytnik e-booków, wypełniony książkami niczym plecak, tylko dużo lżejszy 😊. Można wtedy czytać, czytać i czytać bez końca…
Za możliwość wykorzystania zdjęć dziękuję fotografce Agnieszce Wasilewskiej z Mumi Studio.
Berenika Wilczyńska o sobie:
Jestem redaktorką, tłumaczką książek oraz twórczynią marki HelloPolish, w ramach której wydaję materiały do nauki języka polskiego jako obcego. Napisałam też kilka przewodników turystycznych. Jestem mamą ciekawego świata czterolatka, który stanowi dla mnie niewyczerpane źródło inspiracji.
Moja recenzja książki ,,Hop, do Polski”:
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Sprawdź najnowsze recenzje, tutaj: bajkochlonka.pl