Kontynuuję cykl – 5 pytań do twórców literatury dziecięcej! Wypytuję autorów, ilustratorów, tłumaczy, a nawet wydawców o swoje projekty, przyszłe pomysły i prywatne księgozbiory. Mam nadzieję, że odpowiedzi jeszcze bardziej wciągną Was w wir książkowych opowieści!
Tym razem zwróciłam się z kilkoma pytaniami do autorki wyjątkowej książki, która zabiera czytelników do czasów Aleksandra Wielkiego (ale także do współczesnego Torunia!). Posłuchajcie, co powiedziała Magdalena Olszta-Bloch o ,,Witek i słońce Macedonii” oraz nie tylko. Link do recenzji książki znajdziecie tutaj: https://bajkochlonka.pl/2022/07/10/witek-i-slonce-macedonii-recenzja-ksiazki-dla-dzieci/
Zdjęcie portretowe z prywatnego archiwum autorki
Bajkochłonka: Dlaczego wybrała Pani na bohatera akurat Aleksandra Wielkiego?
Magdalena Olszta-Bloch: Aleksander Wielki jest ikoną starożytności. Król małej Macedonii, który zdobył ogromne imperium perskie rozciągające się od północnych Bałkanów i Egiptu aż po Indie. Dla starożytnych Greków było ono nie tylko ogromne, ale też bogate i wyposażone w potężną armię, właściwie niepokonane. Aleksander więc dokonał rzeczy niemożliwej, jego wyprawa była pasmem sukcesów, Grecy dotarli daleko poza krańce znanego sobie świata, poznali obce kultury, co z kolei zmieniło ich świat.
Aleksander był nieprzeciętnym, młodym władcą i już za życia stał się legendą. Ucieleśnia bohaterstwo, męstwo i odwagę, ale również brawurę, niepochamowaną ambicję i
konsekwencję w osiąganiu celu za wszelką cenę.
Jest skomplikowaną postacią, nie zawsze pozytywną, na pewno ciekawą, z którą, mimo tej niejednoznacznej oceny, warto zapoznawać Młodego Czytelnika. W mojej książce jest jeszcze chłopcem, który przepojony etosem bohaterstwa i sławy, marzy o wielkich czynach. Z głównym bohaterem, współczesnym dziesięciolatkiem, łączy go przyjaźń i razem przeżywają odlotowe przygody, ale też uczą się, czym jest odpowiedzialność, współczucie i zrozumienie dla innych – ważne cechy nie tylko u przyszłego króla ale również u współczesnego chłopca.
B.: Skąd pomysł na podróżowanie w czasie i przestrzeni?
M.O.: Podróżowanie w czasie i przestrzeni daje ciekawe możliwości uczestniczenia w wydarzeniach, które rozgrywają się w różnym czasie i w różnych miejscach. To chyba jest marzenie wielu historyków, archeologów i biografów. Być tam, gdzie dzieje się coś ważnego, na żywo zobaczyć ludzi, którzy tworzyli przeszłość, zapytać o sprawy, których dziś nie rozumiemy.
W mojej książce jednym z wątków jest podróżowanie po współczesności i starożytności i wzajemne poznawanie tych odległych epok. Okazuje się, że dla Witka nie wszystko w starożytnym świecie jest zrozumiałe i godne akceptacji, natomiast Aleksander nie rozumie wielu spraw z naszej rzeczywistości i z tego niezrozumienia wynikają czasem śmieszne, czasem niebezpieczne sytuacje.
B.: Proszę powiedzieć coś o kulisach powstawania książki – jak długo potrzebowała Pani czasu, żeby ją napisać? Kto był Pani pierwszymi recenzentami?
M.O.: Najpierw to była zabawa, takie wymyślanie i opowiadanie co by było, gdyby mój syn, Witek, spotkał Aleksandra Wielkiego. Żeby ten Aleksander Wielki nie zdominował swoją królewską i wojowniczą osobowością mojego Witka, uznałam, że Aleksander również musi być jeszcze chłopcem. Obaj mieli się polubić i ciekawie spędzać czas. Aleksander miał poznawać współczesność, a Witek starożytność. W ten sposób chciałam przez zabawę uczyć syna starożytności. Ale zaczęły się pojawiać pytania o sens tej znajomości, głównym tematem stała się wielka wyprawa Aleksandra na Wschód, czego Witek nie rozumiał. Czające się niebezpieczeństwa zbrojnej ekspedycji były dla niego nie do przyjęcia i wtedy zaczęłam pisać.
Książkowy bohater robi wszystko, żeby przed niebezpieczeństwami uchronić Aleksandra. Ma swój plan akcji ratunkowej i jest pełen wiary w jej sukces. A potem historia jeszcze bardziej zwariowała, zahaczyła o kosmitę, badacza ludzkiej cywilizacji, i tajemniczych naukowców z odległej Syberii. Wszystkie fragmenty czytałam mojemu synowi, który był ich pierwszym, bardzo wymagającym recenzentem. Ja czytałam, a on słuchał i z własnej inicjatywy rysował. To był znak, że nasza rodzinna współpraca przybiera kształt realnej książki. Od pomysłu do otwarcia wydrukowanej naszej opowieści minęły dwa lata.
B.: Czy można spodziewać się kontynuacji przygód Witka, a może czytelnicy będą mogli wkrótce sięgnąć po jakąś zupełnie nową opowieść?
M.O.: Mam pomysł na kolejną część, na razie to luźny zarys, w którym pojawiają się i znikają różne wątki. Z pewnością będzie również dotyczyć przeszłości i to odleglejszej niż Aleksander Wielki.
B.: Do jakiej książki z literatury dziecięcej lubi Pani wracać najczęściej, a może ma Pani jakieś szczególne wspomnienia z jakąś pozycją z czasów dzieciństwa?
M.O.: Nie byłam wybitnie „czytającym dzieckiem”. Wolałam zabawy na podwórku. Pierwszą poważną książkę, „Dzieci kapitana Granta” Juliusza Verne’a, czytałam dwa lata, chyba tak długo, jak długo trwa akcja książki. Można powiedzieć, że czytanie dostosowałam do tempa wydarzeń. Nie jest to zbyt chwalebne. Na poważnie książki odkryłam pod koniec podstawówki. Uwielbiam „Cyberiadę” Stanisława Lema, do której od czasu do czasu wracam. Podobnie mam z Muminkami. Ich życzliwa filozofia życia sprawia, że mam do nich ogromny sentyment.
Więcej o książce ,,Witek i słońce Macedonii” przeczytacie tutaj: https://bajkochlonka.pl/2022/07/10/witek-i-slonce-macedonii-recenzja-ksiazki-dla-dzieci/