Kontynuuję cykl – 5 pytań do twórców literatury dziecięcej! Wypytuję autorów, ilustratorów, tłumaczy, a nawet wydawców o swoje projekty, przyszłe pomysły i prywatne księgozbiory. Mam nadzieję, że odpowiedzi jeszcze bardziej wciągną Was w wir książkowych opowieści!
Tym razem zwróciłam się z kilkoma pytaniami do Magdaleny Urlich – autorki książki dla dzieci ,,Gwiazdooki i Rozbójniczka”, ale również założycielki Wydawnictwa Jaskółka. Link do recenzji nowości znajdziecie tutaj: https://bajkochlonka.pl/2022/05/28/gwiazdooki-i-rozbojniczka/
Bardzo przyjemnie jest wziąć do ręki własną książkę i widzieć, że starania i praca wielu osób dały piękny efekt.
1. Jak czuje się Pani po swoim debiucie literackim? Czy było trudno czy wszystko poszło zgodnie z planem?
Magdalena Urlich: Ten debiut znaczy dla mnie bardzo wiele, bo to nie tylko czas pracy nad książką. Mam poczucie, że wiele wątków mojego życia, pozornie bez związku, w tym momencie się połączyło. Daje mi to głębokie doświadczenie sensu. Ale też mam w sobie dużo radości i lekkości – są endorfiny 🙂 Bardzo przyjemnie jest wziąć do ręki własną książkę i widzieć, że starania i praca wielu osób dały piękny efekt.
Sama praca nad książką rozciągnęła się na dwa lata. Trudno przez tak długi czas zachować niezachwiany entuzjazm. Plan był dość elastyczny, musiał się dostosować do życia, bo w międzyczasie urodziłam dziecko. Były gorsze i lepsze momenty. Najgorszy nastąpił tuż przed decyzją o druku – wojna na Ukrainie, która wytrąciła mnie z normalnego trybu pracy. Zadawałam sobie pytanie, czy jest w ogóle sens wydawać książkę dla dzieci? Bardzo pomogło mi wtedy zdanie Zofii Schacht-Petersen. Powiedziała, że ta książka jest szczególnie potrzebna właśnie teraz, bo pokazuje, jak sobie radzić z agresją i konfliktem, ale też jak używać siły ochronnej, by bronić ważnych wartości. Zofia zajmuje się m.in. terapią traumy, więc stwierdziłam, że chyba wie, co mówi.
Mam jednak nadzieję, że coraz bardziej uczymy się przyjmować chłopięcą wrażliwość, i że dla Gwiazdookiego znajdzie się miejsce w sercach Czytelników.
2. Jak narodził się pomysł na Gwiazdookiego? Dlaczego bohater otrzymał takie imię?
M.U.: Gwiazdooki to postać z kołysanki, którą wymruczałam dla mojego synka, gdy był maleństwem. Kto miał na ręku małe niemowlę, pewnie pamięta charakterystyczne spojrzenie takiego dziecka. Wydaje się, że bobas błądzi gdzieś wzrokiem, aż nagle spogląda prosto na człowieka z niezwykłą mądrością. Miałam wrażenie, jakby to dziecko postrzegało albo pamiętało coś, czego my nie możemy uchwycić.
Tak powstało imię Gwiazdooki. I już zostało, choć wiem, że to nie jest fajna ksywka dla chłopaka. Mam jednak nadzieję, że coraz bardziej uczymy się przyjmować chłopięcą wrażliwość, i że dla Gwiazdookiego znajdzie się miejsce w sercach Czytelników.
To był nasz mały bezpieczny świat, piękny, beztroski, na naszych zasadach.
3. Czy Pani również pragnęła kiedyś odwiedzić taką wyspę, jaką pokazała Pani w książce? Czy jej symbolika skrywa jakieś dodatkowe znaczenia?
M.U.: Życie na wyspie to moje marzenie z dzieciństwa. Wymyśliłam sobie taką wyspę, na której mieszkałoby kilkoro zaprzyjaźnionych dzieci i ich rodzice. To był nasz mały bezpieczny świat, piękny, beztroski, na naszych zasadach. Oddzielony od tego, co zagrażające, nieprzyjazne. Gdy pisałam Gwiazdookiego, nie pamiętałam o tym, ale ten obraz bezpiecznej wyspy musiał być głęboko we mnie, skoro po niego sięgnęłam. Zdawałam sobie też sprawę, że taka wyspa oddana dzieciom może mieć też groźne oblicze. Starałam się więc jak najmocniej, żeby nie budzić skojarzeń z „Władcą much”. Dlatego jest beztrosko, kolorowo, piratów ledwo szkicuję i tuż nad ich głowami puszczam oko do Czytelników, no i dzieci oprócz zwykłych owoców jedzą ziemniaczki z chlebowca 😀 Co do kształtu wyspy – niech żółw sobie śpi, przynajmniej na razie 😉
W kolejce czekają też kolejne części, które byłyby kontynuacją opowieści na wyspie, w formie całości fabularnej z poważniejszym problemem w tle.
4. Jakie ma Pani kolejne plany wydawnicze? Czy powstają już następne opowieści?
M.U.: Trudno mi wyjść ze świata Gwiazdookiego i Rozbójniczki – wciągnął mnie i czuję, że kryje się tam jeszcze wiele historii. Także Czytelnicy pytają o kontynuację. Tak więc trudno byłoby odmawiać i sobie, i Czytelnikom 😉
Nowe opowieści o Gwiazdookim i Rozbójniczce powstawały i były publikowane w czasie pracy nad książką. Można je znaleźć na Instagramie i Facebooku. W planach mam przeredagowanie ich i zebranie w książeczkę bliższą bajkom terapeutycznym, być może z częścią skierowaną bezpośrednio do rodziców. To byłoby trochę inne wydanie, prostsze edytorsko.
W kolejce czekają też kolejne części, które byłyby kontynuacją opowieści na wyspie, w formie całości fabularnej z poważniejszym problemem w tle. Mam ochotę poeksplorować temat, dlaczego rodzice Gwiazdookiego nie zauważyli jego zniknięcia. Gdzie oni w ogóle byli – przecież on spędził na wyspie wiele dni. To nie zostało dopowiedziane, a być może kryje się za tym coś więcej niż umowność całej tej wyprawy.
5. Jaka jest Pani ulubiona książka z dzieciństwa? Dlaczego Pani ją zapamiętała?
M.U.: Ulubiona, która z czasem nie straciła nic z mojej miłości, to „Dzieci z Bullerbyn”. Za moc swobodnej zabawy, przyjaźń, humor, kontakt z naturą, ciepłe relacje. I najważniejsze – za język, tak bliski małemu czytelnikowi. A kolejną miłością była bohaterka książki L.M. Montgomery, ale nie Ania, lecz Emilka – pisząca dziewczynka. Chyba wiadomo dlaczego 😉
Link do recenzji książki znajdziecie tutaj: https://bajkochlonka.pl/2022/05/28/gwiazdooki-i-rozbojniczka/
Link do strony Wydawnictwa: https://wydawnictwojaskolka.pl/sklep/