➜ Tytuł: McCurry. Nowy Jork, 11 września 2001
➜ Scenariusz: Jean-David Morvan & Severine Trefouel
➜ Rysunki: Kim Jung Gi
➜ Zdjęcia: Steve McCurry
➜ Tłumaczenie: Małgorzata Fangrat-Jastrzębska
➜ Wydawnictwo: Timof Comics
➜ Rok wydania: 2022
➜ Objętość: więcej niż sto
➜ Dla kogo: dla samodzielnych w czytaniu
➜ Ocena ogólna: bardzo przyjemna
We wrześniowy wtorek 2001 roku miało miejsce wydarzenie, które odbiło się szerokim echem na ludzkości świata. Na stałe zapisało się w historii, zmieniło zasady bezpieczeństwa na lotniskach i uświadomiło wielu osobom jak krucha oraz niepewna może być przyszłość.
Niezwykła książka, o której opowiadam w tej recenzji nie jest jednak wyłącznie relacją z tamtego dnia (choć tak może sugerować sam tytuł). ,,McCurry. Nowy Jork, 11 września 2001” to pozycja, który łączy w sobie reportażową fotografię, komiksowe kadry oraz pierwszoosobową narrację jednego z najbardziej znanych fotografów dokumentalistów w historii tej dziedziny sztuki.
Powrót z Nepalu
Steve McCurry jest amerykańskim fotoreporterem, który międzynarodową sławę zyskał m.in. dzięki zdjęciu ,,Afgańska dziewczyna”, które z pewnością każdy dobrze kojarzy. Jego kariera zaczęła się jednak wiele lat wcześniej, kiedy przemierzał z aparatem w ręku Indie, Europę, Liban czy Pakistan.
Miastem do którego zawsze wracał ze swoich wielomiesięcznych podróży po świecie był Nowy York. 10 września 2001 roku powrócił tam z Nepalu. Już dzień później stał się świadkiem jednej z największych katastrof w historii Ameryki.
Misja fotografa
Myślę, że ,,McCurry. Nowy Jork, 11 września 2001” to książka, która nie trafi do każdego. Nie każdy bowiem zrozumie tę trudną do wyartykułowania potrzebę bycie w odpowiednim miejscu i we właściwym czasie. Podążania do źródła – bez względu na logikę czy potencjalne niebezpieczeństwo. McCurry przez lata swojego życia – co doskonale zostało pokazane we wplatanych w fabułę anegdotach, ocierał się o śmierć.
Kiedy ogląda się jego fotografie z Indii, wiedząc że tydzień wcześniej miał bardzo poważny wypadek – opowieść, która z nich wynika, staje się jeszcze bardziej wielowymiarowa. Swój zawód przyrównuje on do specjalizacji chirurga. W obu sytuacjach niektóre emocje muszą być w pewnym stopniu stłumione – szczególnie strach mógłby mieć tragiczny wpływ na losy fotografa w kluczowych momentach jego pracy.
Pustka, ból i bezradność
Nie znaczy to jednak, że fotograf zajmujący się reportażem pozbawiony jest uczuć. Wręcz przeciwnie. Z tego, co mówi McCurry, aby zrobić dobre zdjęcie – trzeba umieć się zaangażować w życie bohaterów. Ciągle ocierając się jednak o wojny, śmierć i cierpienie, nie sposób wyzbyć się wszechogarniającego wrażenia beznadziejności.
Bez względu na to, czy jest się świadkiem katastrofy z 11 września, czy ma się do czynienia z bombardowaniem na polu bitwy – fotografowanie oraz utrwalanie pustki to zadanie nie dla każdego.
Polecam ,,McCurry. Nowy Jork, 11 września 2001” czytelnikom, którzy chcą zobaczyć jak ciekawie można opracować książkę, w której fotografia oraz ilustracja staje się jednością. Rekomenduję tę lekturę osobom powyżej 14 roku życia.
Link do strony Wydawnictwa: https://sklep.timof.pl