Autorzy: Brett J. Gilbert, Trevor Benjamin
Ilustracje: Klemens Franz
Wydawnictwo: Rebel
Rok wydania: 2019
Czas gry: ok. 30 minut
Ilość graczy: 2
Dla kogo: dla samodzielnych w czytaniu
Ocena ogólna: ma dużo zalet
Recenzja:
Bardzo lubię gry, które są stworzone tylko dla dwóch graczy, bo w takie można grać teoretycznie najczęściej. Dużym plusem jest także ciekawy pomysł na tytuł, a ,,Mandala” ma zdecydowanie wszystkie z wymienionych powyżej cech.
Jest inspirowana sztuką buddyjską, gdzie budowanie, a następnie niszczenie mandali jest elementem medytacji oraz symbolizuje umieranie i odradzanie się świata.
Jej twórcami są Brett J. Gilbert oraz Trevor Benjamin, a ilustracje stworzył Klemens Franz.
To gra, która ma wiele bardzo mocnych stron, ale też kilka słabych. Niestety jednym z gorszych elementów jest instrukcja.
Mam wrażenie, że albo zawiodło tutaj tłumaczenie, albo jej autor chciał zbyt dużo reguł zmieścić na zbyt małej ilości papieru. Z jednej strony – brawa za bycie ekologicznym, ale z drugiej to niestety spore utrudnienie już na samym początku zetknięcia się z grą.
,,Mandala” jest w rzeczywistości niezwykle prostą karcianką, która w skrócie polega na zbieraniu 6 różnych kolorów i pamiętaniu o nie dublowaniu ich.
Pudełko zawiera wspomnianą już instrukcję obsługi, 110 kart przedstawiających czarny, zielony, fioletowy, żółty, pomarańczowy i czerwony piasek, 2 karty pomocy (na początku zbyt trudne do rozszyfrowania, a później już zupełnie niepotrzebne) oraz – dużą i bardzo miłą niespodziankę – materiałową matę do gry!
I ta mata to jest coś, co rzeczywiście robi ogromne wrażenie na wszystkich graczach. Znajduje się ona po środku uczestników zabawy i na swojej powierzchni ma wyznaczone rejony dwóch wzgórz (w środku), pól (dookoła wzgórz) oraz płynących w dole rzek. Każdy gracz ma swoją rzekę, do której musi wsypywać zbierany piasek. Jeżeli ma jakiegoś koloru nadmiar, wtedy pozostawia go w misie, znajdującej się tuż obok rzeki.
Każdy ruch w grze to aż 3 możliwości. Możemy podczas swojej kolejki budować wzgórze (tam dokładamy tylko jedną kartę w kolorze, który już tam jest). Drugą opcją jest uprawianie pola i wykładanie jeden, dwóch lub większej ilości kart dowolnego koloru, który nie powiela się z kartami na wzgórzu lub polu przeciwnika. Trzecią możliwością jest po prostu wymienienie kart ze stosu obok planszy.
Kiedy już uda nam się na jednym ze wzgórz i jego polach ułożyć karty we wszystkich 6 kolorach, wtedy następuje niszczenie mandali. Karty są naprzemiennie wybierane przez graczy i układane w rzece lub misach.
W instrukcji brakuje jednak kilka słów wyjaśnienia, co np. w sytuacji, kiedy komuś skończą się karty na ręce? Albo czy po zburzeniu mandali i potrzebie dalszej gry, dobieramy nowe karty czy musimy kontynuować z tymi, które już mamy?
Nie są to kwestie kluczowe dla rozgrywki i z łatwością można je ustalić między sobą, ale czuć jednak pewien niedosyt. Ma się, być może niesłusznie, wrażenie pośpiechu przy realizacji ostatnich, ale kluczowych elementów tej gry.
Szkoda, bo ,,Mandala” zdecydowanie ma potencjał. Wymaga od graczy zaangażowania, kombinowania oraz przewidywania ruchów przeciwnika. Może nie działa zbyt odprężająco, jak prawdziwe mandale, ale istnieje duże prawdopodobieństwo miłego spędzenia czasu w jej towarzystwie.
Gra będzie odpowiednia dla dorosłych i dzieci powyżej 10. roku życia.
Grę do recenzji przekazało Wydawnictwo Rebel: