Tytuł: ,,Mam na imię Jazz”
Autor: Jessica Herthel, Jazz Jennings
Ilustracje: Shelagh McNichols
Tłumaczenie: Anton Ambroziak
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Rok wydania: 2019
Objętość: chudzina
Dla kogo: dla samodzielnych w czytaniu
Ocena ogólna: bardzo przyjemna
Recenzja:
Transseksualizm jest zaburzeniem tożsamości płciowej. Nie znane są jego przyczyny. Osoba dotknięta transgenderyzmem powinna pozostawiać pod opieką psychiatry, jednak nie wymaga ona leczenia psychiatrycznego. Celem wizyt lekarskich jest nauka samoakceptacji oraz próba zrozumienia swojej psychiki z perspektywy posiadania ,,niewłaściwego” ciała.
To bardzo trudny temat. Często wciąż zagadnienie tabu, które wiąże się także z wieloma kontrowersjami.
Może się wydawać kwestią osobliwą powstanie książki dla dzieci właśnie na temat transseksualizmu. Należy więc na początku zaznaczyć, że ,,Mam na imię Jazz” powstała na podstawie prawdziwego życia pewnej dziewczynki, która urodziła się w ciele chłopca.
Jazz Jennings urodziła się w 2000 roku i mając już kilka lat sygnalizowała swojej rodzinie, że nie jest zwyczajnym dzieckiem.
Książka rozpoczyna się jednak z perspektywy rówieśnika dziewczynki. Widzimy całkiem normalną Jazz, która lubi kolor różowy, uwielbia historie o syrenkach i w wolnych chwilach rysuje, tańczy, śpiewa.
Dziewczynka jednak różni się od swoich przyjaciółek. W książce jest napisane wprost: ,,Mam mózg dziewczynki, lecz chłopięce ciało”.
Zaakceptowanie Jazz taką, jaką się czuję przez jej rodzinę nie było proste. Na początku myśleli, że jej zachowanie jest dziecięcą fanaberią. Z czasem jednak, kiedy jej przekonanie o innej płci, niż ta z którą się urodziła, nie przechodziło, zabrali dziecko do lekarza.
Rodzice zaakceptowali Jazz, pozwolili jej wybrać nowe imię i być dokładnie taką, jaką chce się czuć.
Można więc z jednej strony powiedzieć, że ,,Mam na imię Jazz” to opowieść o transpłciowości, jednak znacznie ważniejszą wymowę ma tutaj to, że bez względu na to, kim będzie dziecko, jego rodzice zawsze będą je kochać.
Jazz wiele przeszła. Musiała nie tylko zrozumieć, co dzieje się wewnątrz jej umysłu, ale także borykać się z otoczeniem, które nie zawsze chciało zaakceptować inność.
Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją i dziewczynka musiała stopniowo ich do siebie przekonywać.
Zrobiła jedyną rzecz, która przychodziła jej do głowy – była sobą; była miła i przyjacielska. Wkrótce zyskała sympatię wielu osób i teraz może nazywać się szczęśliwą.
,,Mam na imię Jazz” jest pięknie ilustrowana. Obrazki nieco przypominają stylem te z elementarzy Mariana Falskiego. Mają retro urok i w pełni oddają niewinność głównej bohaterki.
Polecam tę lekturę dzieciom powyżej 7. roku życia.