Tytuł: ,,Bajki pana Anagrama”
Autor: Marek Samselski
Ilustracje: Beata Podgórska
Rok wydania: 2020
Objętość: chudzina
Dla kogo: dla samodzielnych w czytaniu
Ocena ogólna: nudy na pudy
Recenzja:
Okładka ,,Bajek pana Anagrama”, którą wyszukałam w księgarni internetowej, przywołała mi w pamięci ilustracje z dzieciństwa – niezbyt subtelne, mocno kontrastowe i często personifikujące zwierzęta. Pomyślałam więc, że chętnie przyjrzę się tej nowości, która zupełnie nie wygląda jak nowość.
Jej autorem i zarazem wydawcą jest Marek Samselski, a ilustracje stworzyła Beata Podgórska. W książce widnieje informacja, że została ona ,,współfinansowana przez Urząd Miasta Stołecznego w Warszawie”, ale nie podano konkretnych informacji w ramach czego i dlaczego takie finansowanie otrzymała.
,,Bajki pana Angarama” są zbiorem 26 wierszy oraz jednego rozdziału składającego się na wyjaśnianie trudniejszych słów. Autor porusza różnorodne zagadnienia, począwszy od pojęcia dobra i zła oraz ich współzależności, ale także pokrewieństwa ziemniaka i pomidora (choć pewnie chciał też nawiązać do tolerancji), marudzenia mrówa Maurycego, co by chciał zjeść wymieniając tylko słowa na ,,m” czy o tym, co robić, żeby nie trzeba było się dąsać.
Większość tych utworów można z powodzeniem określić mianem dość abstrakcyjnych, często opierających się też na tym samym motywie. Jest w tym zbiorze na przykład wiersz o tym jak banknot stu złotowy wpada do skarbonki. Bardzo się tam pyszni przed złotówkami, dopóki one nie dogryzają mu, że bez nich by go nie było. Intencje autora mogą być zrozumiałe, ale sam temat dla dziecka jest zbyt mało rozwinięty.
Problemem większości tych wierszy jest to, że bardzo szybko się kończą, tak jakby autor obawiał się, że zabraknie mu rymów. Momentami trudno odnaleźć się w tej tematycznej mieszaninie dorosłym, nie mówiąc już o dzieciach.
Mam wrażenie, że nie pomagają także ilustracje, na których krzywią się owoce czy warzywa z twarzami dorosłych mężczyzn. Całość jest ciężka – treściowo i wizualnie, że aż nie ma się ochoty do niej powracać.
Szczerze mówiąc wygląda to trochę tak, jakby te wiersze zostały napisane i zilustrowane 30 lat temu, a później pozostawiono je same sobie. One przez ten czas zdziczały, pokryły się kurzem i teraz, kiedy wychodzą na światło dzienne, wydają się mało oryginalne i mało interesujące.
Być może ktoś dojrzy w nich jakiś potencjał, mnie się to nie udało. Jeżeli jednak chcecie zaryzykować na własną rękę, będzie to książka dla dzieci powyżej 7 lat.