Tytuł: ,,Moje drzewko pomarańczowe” (w oryginale ,,Meu Pé de Laranja Lima”)
Autor: José Mauro de Vasconcelos
Projekt okładki: Anita Graboś
Wydawnictwo: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
Rok wydania: 2009
Objętość: więcej niż sto
Dla kogo: dla tych co sami jeszcze nie czytają, ale dużo już rozumieją
Hasła: wrażliwość, Brazylia, Portugalia, ubóstwo, bieda, chłopiec, rodzeństwo, rodzina, przyjaźń, wyobraźnia, fantazja, przyjaciel, przyjaźń, rozczarowanie, ból, tęsknota, inteligencja, rzeczywistość, drzewo, drzewko, pomarańcza, przeprowadzka, psoty, figle, łobuz, wsparcie, uczucia, ojciec, cierpienie, niewinność, beztroska
Ocena ogólna: wybitna
Dodatkowe atuty za: treść
Recenzja:
Właśnie dla takich książek prowadzę tę stronę! Na ,,Moje drzewko pomarańczowe” trafiłam przypadkiem, w jakimś zestawieniu dobrych książek na anglojęzycznym portalu. Odszukanie jej po polsku wcale nie było łatwe. Owszem, trafiłam w parę miejsc w których skan jej okładki wesoło ozdabiał stronę, ale sama książka nigdzie nie była dostępna. Bez większego problemu można dostać ją jako audiobook, ale ja uparłam się, że chcę ją mieć w wersji papierowej.
Finalnie, udało się ją odkupić od pewnej sympatycznej pani. Szczerze mówiąc jestem zaskoczona jej decyzją. Ja wiem, że już nigdy nie rozstanę się z ,,Moim drzewkiem pomarańczowym”. Zdecydowanie trafiła do mojej biblioteczki na stałe. Co więcej, jadą do mnie już kolejne dwie pozycje tego autora ,,Na rozstajach” oraz ,,Rozpalmy słońce” (recenzje już wkrótce!).
To książka prawie bez wad. Pisząc ,,prawie”, mam na myśli okładkę akurat tego wydania, które posiadam. Pomijając, że papier, którym została obłożona jest cienki i nietrwały, to jeszcze sama ilustracja pozostawia wiele do życzenia. Autorka, czyli pani Anita Graboś przy pracy nad okładką musiała zasugerować się wyłącznie tytułem, nie sięgając do treści. Projektując ją, krzywdząco uprościła wielowymiarowe dzieło.
Kiedy patrzę na tę książkę nie jestem pewna do kogo jest ona skierowana, czy to lektura dla starszej pani, melodramat czy broszura na temat pielęgnacji drzew owocowych. Wiedziona ciekawością postanowiłam sprawdzić inne wydania tej pozycji.
Dochodzę do wniosku, że ,,Moje drzewko pomarańczowe” nie ma szczęścia do okładek. Znalazłam raptem kilka perełek, które zwróciły moją uwagę. Porażająca większość nie dość, że jest nudna, to może odstraszyć potencjalnego czytelnika. Począwszy od oryginalnych wydań brazylijskich, gdzie jedynie najnowsze jest nieco interesujące, po wydania chińskie, gdzie obserwujemy przykład skrajnego, wydawniczego ubóstwa.
Miłym zaskoczeniem są okładki koreańskie. W pierwszym wydaniu widać przynajmniej, że jest to książka dla dzieci. Bardzo prosta, ale urokliwa ilustracja. Z kolei zupełnie zakochałam się w najnowszym, koreańskim wydaniu. Okładka pokazuje dokładnie to, co najważniejsze w tej książce – pięknie i rzeczowo.
Ciekawe ukazało się też polskie wydanie ,,Cała Polska czyta dzieciom”, jest jednak obecnie prawie nieosiągalne. Bardzo nowoczesną okładkę możemy oglądać OD DZISIAJ w wersji angielskiej. ,,My sweet orange tree” podobnie jak okładka koreańska skupia się na samochodzie, który to z kolei jest tożsamy z pewnym ,,Portugalem”; bardzo ważną postacią w książce.
,,Moje drzewko pomarańczowe” może być lekturą już dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. 7 czy 8 lat to dobry moment, żeby poznać głównego bohatera Zeze. Oczywiście niezbędny będzie tu komentarz opiekuna. To wymagająca książka, ale to nie powód by czekać z nią do 12 roku życia (jak sugeruje wydawca).
Zeze, czyli 5-letni Brazylijczyk wrażliwy i nieprzeciętnie rozwinięty w porównaniu do swoich rówieśników. Pochodzi z biednej rodziny i już od najmłodszych lat narażony jest na konfrontację z bezdusznością, brakiem wyobraźni, a przede wszystkim utraconym przedwcześnie dzieciństwem.
Książka pełna jest wzruszających momentów, przeplatanych z dziecięcym poczuciem humoru. Fantazja 5-letniego Zeze maluje przed nami obrazy, które pamiętamy z czasów naszej młodości i do których teraz z nostalgią możemy powrócić.
,,Moje drzewko pomarańczowe” to idealnie wyważona lektura, która będzie dla naszych najmłodszych członków rodziny cenną lekcją wrażliwości, o której wiele osób wydaje się dzisiaj zapominać.
,,Wreszcie zrozumiałem, co to znaczy ból. Ból to wcale nie znaczy dostać takie lanie, że aż się mdleje. Ani nie znaczy rozciąć sobie stopę odłamkiem szkła tak, że lekarz musi ją zszywać. Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu.”J. Mauro de Vasconcelos, Moje drzewko pomarańczowe str. 174