Autor: Karol Gmyrek
Ilustracje: Katarzyna ,,gorewiczKa” Górewicz
Wydawnictwo: Triglav
Rok wydania: 2019
Objętość: chudzina
Dla kogo: dla tych co sami jeszcze nie czytają, ale dużo już rozumieją , dla samodzielnych w czytaniu
Ocena ogólna: bardzo przyjemna
Recenzja:
,,Nie oceniaj książki po okładce” – brzmi znane wszystkim przysłowie. Tylko czy we współczesnym świecie, na który ogromny wpływ ma kultura obrazkowa, jest to jeszcze możliwe?
,,Wodnik” Karola Gmyrka jest pod względem wizualnym bardzo niepozorną książką i pewnie gdybym natknęła się na nią w księgarni, w otoczeniu wielu pięknych i bogato ilustrowanych pozycji, nawet nie zwróciłaby mojej uwagi.
Już po jej przeczytaniu, wiem jak wiele bym na tym straciła.
Chyba dawno nie miałam tak, żeby jakaś książka wzbudziła we mnie tyle emocji. I choć ,,Wodnik” jest bardzo dobrą pozycją, której treść niżej przytoczę, to jednak moje wzburzenie bierze się z zupełnie innych powodów.
Mam wrażenie, że wiele osób myśli, że wydanie książki to przysłowiowa ,,bułka z masłem”. Wielu początkujących pisarzy wydaje więc swoją literaturę własnym sumptem, z lepszym i gorszym skutkiem. Kiedy jednak za publikacje książki dla dzieci biorą się profesjonaliści, czytelnicy powinni mieć nadzieję, że dostaną produkt, który spełnia wszystkich ich oczekiwania – począwszy od strony merytorycznej po estetyczną.
Trzymając w rękach egzemplarz ,,Wodnika” zadaję sobie pytanie – czy naprawdę jest to książka wypuszczona przez Wydawnictwo z ponad 10. letnim doświadczeniem? Mam wrażenie, że mam przed sobą katalog, który co prawda będzie opowiadał o jakimś Wodniku, ale z pewnością staruszku, i nic więcej.
Z tyłu książki, w miejscu gdzie powinien być tekst reklamowy, krótkie streszczenie, jakieś hasło lub slogan może krótka recenzja – zieje pustką.
Nawet gdybym trafiła na tę pozycję w bibliotece, nie wzięłabym jej do domu, bo nie wiem o czym ona jest.
Z treści dowiadujemy się, że opowiada o młodym (!) Wodniku, jeszcze dziecku, który poczuł się samotny i zapragnął zamieszkać wśród ludzi w okolicznej wiosce. Całość pisana jest w uniwersum świata czerpiącego z mitologii słowiańskiej, a sama wiedza autora na temat zamierzchłych czasów robi ogromne wrażenie!
Karol Gmyrek nie wplata na siłę charakterystycznych dla tego okresu postaci w fabułę. Rusałka, Popiołki czy Licho pojawiają się w niej naturalnie, a ich cechy szczególne wynikają z zachowania, a nie z suchych opisów.
Książka podzielona jest na 10 (musiałam policzyć, bo nie ma spisu treści) krótkich rozdziałów, które idealnie nadają się na krótkie czytanie na głos nawet z maluchami.
Została napisana bardzo sprawnym piórem, a gdzieniegdzie pojawiają się także ,,smaczki” w postaci wyrazów, których już obecnie się nie używa. Jest ich jednak na tyle mało, że funkcjonują bardziej jako ciekawostki i w żadnej mierze nie utrudniają czytania.
Tytułowy Wodnik zaprzyjaźnia się małym chłopcem z wioski – Kaziem i wspólnie spędzają czas. Towarzyszy im także mówiący pies Szczerbatek, którego choć interesują głównie psie sprawy, jest wiernym i pomocnym kompanem.
W ,,Wodniku” nie brakuje także wątku emocjonującego. Na horyzoncie pojawia się widmo niebezpieczeństwa, pochodzące od Niemych, którzy chcą zaatakować i przejąć ziemię mieszkańców wioski. Kiedy pewnego dnia Wodnik wraz z Kaziem wyruszają do Baby Jagi uratować ją z rąk krnąbrnych Popiołków, po powrocie czeka ich bardzo nieprzyjemna niespodzianka…
Książka zawiera w sobie wiele momentów, gdzie podkreślana jest waga dobra nad złem, ale nie mających związku z moralizatorskim tonem, znanym z innych pozycji.
W subtelny sposób mówi się tutaj o tym, jak błyszczące kamyki mogą być powodem kłótni, czym był i jak wyglądał kiedyś wiec oraz skąd w ludziach bierze się skłonność do prowadzenia wojen.
Ogólnie tekst ,,Wodnika” i samą historię oceniam bardzo wysoko. Bardzo się cieszę także z zapowiadanej kontynuacji, ponieważ zostałam wciągnięta w wir przygody i jestem ciekawa dalszych losów niezwykle sympatycznego bohatera o mokrych włosach.
Tym bardziej, mam nadzieję, że jego dalsze części zostaną wydane w innej formie, gdzie zmianie ulegnie nie tylko nie pasująca do tekstu wielkość książki, ale również jej ilustracje (choć obrazki są kwestią gustu, to szczególnie niektóre szkice wyglądają, jakby rysowały je dzieci). Jestem szczerze zdumiona, bo oglądając niektóre prace ilustratorki (szczególnie w katalogu Prac wolnych) dostrzegamy w nich głębię, emocje i kreatywność. Z kolei jej obrazki w ,,Wodniku” to dosłowność i powierzchowna interpretacja tekstu, co może się przejawiać brakiem szacunku do młodego czytelnika. A ja jestem wyjątkowo uczulona na brak poważnego traktowania najmłodszych tylko ze względu na ich wiek.
Taka piękna możliwość, w której dzieci mogą utożsamić się z bohaterem została zupełnie zaprzepaszczona. Każdy maluch, gdyby widział na ilustracjach Kazia, mógłby się poczuć, jakby i sam był przyjacielem Wodnika. A tak, widzimy go tylko na jednym obrazku i to odwróconego tyłem.
Rozpisałam się, i to bardzo się rozpisałam, ale na końcu chciałabym mimo wszystko serdecznie polecić ,,Wodnika”, jako bardzo ciekawą lekturę do samodzielnego odkrywania lub czytania ją dzieciom od 6. roku życia. Autor wykonał naprawdę fantastyczną pracę, ma talent i byłoby szkoda, gdyby o bohaterach z dawnych, słowiańskich czasów nikt nigdy nie przeczytał…
2 komentarze. Zostaw komentarz
A mnie ta książka zaciekawiła przede wszystkim mitologią słowiańską, której moim zdaniem jest za mało w książkach dla dzieci. I kupię ją bez względu na ilustracje
I bardzo słusznie, bo to świetna fabularnie opowieść! 😉